poniedziałek, 21 września 2020

[TftL] Dorośli są jacyś dziwni

Sesja online rozegrana 1 sierpnia 2020 r.

Rozegraliśmy kolejny scenariusz z podręcznika głównego, drugą część kampanii Four Seasons of Mad Science, czyli Grown-up Attraction.

Wystąpili:

Doug Olsen, Weirdo, 11 lat.

Chris, Troublemaker, 13 lat.

Red, Hick, 13 lat.

 

Wszystko zaczęło się w październiku, gdy mimo pory roku, w lokalnym centrum handlowym otwierano nową niesamowitą lodziarnię, w której oferowano aż dwadzieścia smaków! Wszystkie dzieciaki z okolicy ustawiły się w kolejce i czekały z niecierpliwością na złożenie zamówienia. Gdy pierwszy z trio, Doug, zamówił lody pistacjowe – znudzony sprzedawca Tom nałożył gałkę do wafelka, odłożył loda na ladę i bez słowa opuścił miejsce pracy. Zachowywał się dziwnie. Dzieciaki podążyły za nim aż na pole za miastem, gdzie Tom po prostu usiadł na ziemi i zaczął obserwować zachód słońca. Później dołączył do niego inny facet i w obliczu takiej sytuacji Dzieciaki uznały, że nie chcą wiedzieć, co będzie dalej (hehe, nic nie było, dwóch facetów po prostu paliło papierosy i gadało o pierdołach). Poza tym dostrzegli dziwny metaliczny cylinder w środku pola, nieopodal którego relaksowali się mężczyźni.

Nazajutrz okazało się, że w domach jest inaczej. Chris odkrył, że jego ojciec nie tylko nie był naćpany, ale też zaoferował mu jajecznicę. Gdy jednak dzieciak czekał na śniadanie, ojciec gdzieś zniknął, zostawiając danie na patelni. Doug odkrył brak śpiącego tradycyjnie ojca na fotelu – ten gdzieś wyszedł. W szkole okazało się, że zajęcia z techniki nie odbędą się, bo pan Manheim gdzieś zniknął, doprowadzając dyrektora do furii. Chłopaki pograli w piłkę na zastępstwie, a później postanowili się włamać do gabinetu zaginionego nauczyciela. Tam nie tylko trafili na testowany przez niego system namierzający (po prostu GPS, nie oszukujmy się), który pokazał, że pan Manheim przebywa na polu, gdzie dzień wcześniej obserwowali znudzonego Toma, ale także skontaktowali się z nim przez krótkofalówkę. Dziwnie się zachowywał.

Dzieciaki obserwowały otoczenie. Wokół metalicznego cylindra pojawiało się coraz więcej dorosłych, w tym ojcowie Chrisa i Douga. Chłopcy próbowali zagadać, dowiedzieć się o co chodzi i wszystko to było podejrzane – trzeźwi ojcowie, prowadzący jakieś wydumane rozmowy o insektach i priorytetach w życiu? Nieprawdopodobne.

Próba zbliżenia się do tajemniczego cylindra zakończyła się słowną reprymendą dorosłych („ do domu, lekcje odrabiać”). Przeszukanie pobliskiej porzuconej farmy – pozwoliło odkryć porzuconą lornetkę, dzięki której można było przyjrzeć się zbieraninie dorosłych z odległości. Dostrzegli kable odchodzące od urządzenia i znikające pod ziemią. Poszukiwania przeniosły się do lasu, gdzie dzieciaki trafiły na echosondę z mnóstwem kabli. Wystraszył je jednak robot pilnujący tego miejsca. Choć zwrócił się do nich uprzejmie i po dworsku, chłopaki postanowili dać nogę.

Następnie Dzieciaki poszukiwały wejścia do tuneli serwisowych, gdzie mogliby zneutralizować działanie tajemniczego cylindra. Mieli początkowo pomysł, by przeciąć kable przy echosondzie, ale rezolutny Red, mając doświadczenie wyniesione ze wsi w Teksasie, słusznie skojarzył, że doprowadzi to do przeciążenia i może być niebezpieczne – dla nich lub dla dorosłych przy cylindrze. Szybki wypad do biblioteki (pustej, bez dorosłych – a jakże!), przegląd planów i oficjalnych broszur DART i oto urwis Chris znalazł typa, Mike’a Warrena, który swego czasu odniósł dość poważny wypadek przy kablach i teraz leżał unieruchomiony w domu. Miał jednak trochę poprzestawiane w głowie. Choć był dorosły, widział w Dzieciakach kolegów z klasy i umówił się z nimi „tam przy tej skale, gdzie jest zejście do podziemi”. Takim oto sprytnym sposobem wiedzieli dokąd się udać.

Czasu nie było dużo, bo dodatkowe obserwacje coraz większej grupy dziwnie zachowujących się dorosłych przy cylindrze (dzień wcześniej, obserwując go z dystansu, dostrzegli na nim napis „ArAN”) wskazywały, że część z nich się uwstecznia. Znudzony Tom, który jako pierwszy przybył w to miejsce, teraz zachowywał się bardziej jak rozemocjonowana małpa. Szybka wyprawa do tunelu serwisowego została zwieńczona szybką i raczej bezproblemową konfrontacją z dwoma robotami strażniczymi pozostawionymi tam przez tajemniczą osobę. Red i Chris podważyli siatkę umieszczoną w podłodze, a Doug obiegł jednego z robotów i wepchnął go w powstały otwór. Maszyna została porwana przez płynącą pod nimi rzekę.

Przyciągający dorosłych cylinder przestał działać. Wszyscy się rozeszli i wrócili do swojego codziennego życia, jak gdyby nic się nie stało.

*

Bardzo się cieszę, że po przerwie znowu udało nam się zagrać. Coś jednak w moim prowadzeniu było nie tak: miałem wrażenie, że nie potrafię docisnąć Dzieciaków, postawić przed nimi prawdziwego zagrożenia – że nie było zbyt wiele emocji. Może to kwestia zmęczenia (dziady, gdy zaczynają grać po godzinie 20, szybko przysypiają), może jeszcze lekka nieznajomość skutecznego wykorzystywania zasad? Do przemyślenia.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz