czwartek, 20 lutego 2025

[DiS] Lliad i grzyby (znowu)

Sesja online rozegrana 5 kwietnia 2024 r.

Ostatnio sporo sesji zostało odwołanych, więc próbując zaspokoić niedosyt, udało mi się zorganizować sesję z doskoku w Death in Space. Tak, dla zabawy, żeby przypomnieć sobie mechanikę, trochę poimprowizować, poszaleć. Wymyśliłem, na podstawie generatorów, zlecenie, polosowałem różne hasła i na tej podstawie złożyłem niewielki moduł. Moduł, który, jak się okazało, może być materiałem na więcej niż jedną sesję, bo Gracze nie odwiedzili wszystkich miejsc na mapie.


Wystąpili:

Graat Sharpskin - stary model androida  - wiecznie neutralny;

Miszka - solpod - odrzuca wszelkie autorytety - chętnie rzuca się do akcji;

Rowa Cash - native machine - archeolog - hipochondryczka.


Zlecenie od korporacji Gallex było takie: polecieć na rozerwaną planetę Lliad do zniszczonej w czasie wojny placówki wydobywającej Kryształ i odzyskać z ruin ważny moduł SI, który niegdyś zarządzał logistyką i koordynował prace górników. Robota dobrze płatna, wydawało się, że nie ma haczyków. Czego zleceniodawca nie wiedział to fakt, że w okolicy (placówka znajdowała się w wielkim kraterze) żyła grupa dziwnych „ludzi”, kult Somnium. Somnium to grupa lunatykująca. Byli bierni, trochę jak lemingi. Ponadto na tym obszarze rosła gigantyczna kolonia fluorescenscyjnych, psionicznych grzybów, które jako zbiorowa jaźń potrafiły komunikować się z pobliskimi osobami w ich myślach. Generalnie był to ciągły jazgot, prowokacje, głupie żarty i przedrzeźnianie Bohaterów.

Na mapie znajdowały się następujące lokacje:

Budynek centralny, w którym mieściła się SI. Cały zainfekowany i chroniony przez grzyby, które również „przejęły” SI. 

Kompleks budynków H, U i J, które niegdyś pełniły funkcje administracyjne, sypialne, socjalne i magazynowe. Można było tam znaleźć różne ciekawe przedmioty, rewolwer, syntetycznego kotka o imieniu Furia (Rowa połączyła się z jednym komputerem, który określił kotka jako „Drapieżnika”) oraz wyłączony android Lenard-547. Lenard przybył tutaj w czasie wojny statkiem Walkiria jako najemnik, ale przeszedł na stronę górników i zwrócił się przeciwko kolegom z oddziału.

Wrak Walkirii: częściowo niedostępny. Była w nim uśpiona w kriokomorze Iwata Rower, piratka, obecnie wróg Lenarda-547. Bohaterowie przebudzili ją i pozyskali jako sojuszniczkę.

Labirynt pełen prowizorycznych chatek, w których mieszkali Somnium i ich liderka, Und Kalin. Tam też przetrzymywanych było troje żywych górników, którzy mieli zostać złożeni w ofierze tej nocy (był to kaprys znudzonych grzybów).

Kopalnia: czaiła się tam kwasowa bestia strzegąca odzieży ochronnej, dzięki której można było wejść do budynku SI bez narażania się na ataki grzybów (wybuchające purchawki). 


W toku eksploracji Bohaterowie zlokalizowali SI, odwiedzili budynek H, ale nie chcieli ryzykować, obawiając się drapieżnika o imieniu Furia. Rozważali powrót, żeby przebudzić Lenarda-547. Wcześniej jednak udali się do wraku Walkirii, gdzie trafili na Iwatę Rover, która była bardzo pomocna i chciała z nimi opuścić planetę, ale najpierw planowała rozwalić Lenarda. Tutaj, wydaje się, Bohaterowie popełnili błąd, bo pozwolili jej się odłączyć i załatwić swoje porachunki. Sami z kolei wkroczyli do budynku SI, częściowo chronieni przez nabytą przez Miszkę mutację (za każdym razem, gdy Bohaterowie grzybom grozili, istniało ryzyko nabycia Void Corruption, ale w jednym przypadku zadziałało to na korzyść Miszki. Za sprawą Corruption nabyła także dodatkowy rząd zębów). Wówczas grzyby zwróciły się przeciwko nim i rzuciły do walki także lunatykujących Somnium. W momencie wkraczania do budynku SI Somnium ruszyli z pochodem, by nieopodal złożyć w ofierze górników.

Doszło do walki: Graat walił ze znalezionego w Walkirii miotacza ognia i wycofywał się do statku Drużyny. Miszka i Rowa niosły moduł SI, ale w pobliżu statku musiały go odłożyć i włączyć się do walki. Do walki przyłączyła się również Iwata Rover, ale ona dbała przede wszystkim o własne bezpieczeństwo.

Efekt był taki, że Graat został rozszarpany w zasadzie na samym wejściu do statku. Upuścił miotacz ognia, co wywołało pożar. Następnie padła Rowa Cash, uzbrojona w elektromagnetyczną włócznię znalezioną na pokładzie Walkirii. W tym czasie Iwata Rover dostała się na pokład i odpaliła silniki. Została Miszka, która również padła i choć w tamtym momencie nie umarła (zdany ostateczny test BDY), była nieprzytomna. Statek o nazwie Centipede odleciał pilotowany przez najemniczkę Iwatę Rover, a cała Drużyna przepadła. Total Party Kill.

poniedziałek, 17 lutego 2025

Szybka refleksja po Deadlands: Reloaded

Wpis ukazał się pierwotnie na Facebooku 30 sierpnia 2023 r.


Po tej sesji Deadlands (Reloaded) naszedł mnie nieprędki refleks. Otóż w zeszłym roku miałem taki plan, żeby przypomnieć sobie Savage Worlds i stawiałem, że poprowadzę Deadlandsy. Plan zrealizowałem dopiero w tym roku i muszę powiedzieć, że doznałem ciekawego dysonansu: wspomnienia, wyobrażenia i oczekiwania trochę się rozjechały z doświadczeniem. 

No bo tak: dawno temu napisałem na blogu, że Savage Worlds darzę sporą sympatią: kilkanaście lat temu dzięki tej mechanice poprowadziłem świetną kampanię Midnighta - zdawało się wówczas, że wszystkim SW pasuje, że otwiera przed nami sporo drzwi. No tak było. Niesiony tym starym wspomnieniem powiedziałem: dobra, kurdebele, jednorazowy powrót, khe khe, będzie super.

Wziąłem więc podręcznik do Deadlandów, wziąłem podręcznik do Savage Worlds i się zaczęło. 

Z westernowego settingu pamiętałem praktycznie nic XD No to trzeba było sobie trochę przypomnieć. Jako człowiek leniwy uznałem dodatkowo, że nie mam czasu na wymyślanie własnej historii, więc oparłem się na opisie miasteczka Devil’s Backbone z dodatku Ghost Towns: przeczytałem, zrobiłem notatki, zapowiadało się względnie fajnie.

Trzeba też było Graczom zrobić postaci, więc skakałem między dwoma podręcznikami, wymyślałem, ale oczywiście potem okazało się, że nieco powierzchownie, bo z tym przypominaniem sobie zasad to wcale nie poszło mi tak dobrze, a w zasadzie to prawie wcale, nawet jeśli specyficznie deadlandowych zasad jest niewiele.

No ale jako tako przebrnąłem. Sesja, wydaje się, też poszła całkiem całkiem: Gracze mieli fajne pomysły, było dość brawurowo, wybuchowo i jeszcze morderczo. Rzecz w tym, że w sumie to cały ten wysiłek, chyba średnio się opłacił. Bo dobry tydzień zajęło mi przebicie się przez podręczniki. I w sumie to niewiele zapamiętałem. I te wyobrażenia sprzed ponad dekady mocno się rozjechały, bo po sesji nie byłem jakoś szczególnie rozochocony, nie było wiwatów i deklaracji kolejnych sesji Deadlands. I nie będzie, bo przypominanie sobie starych gier jest dla mnie tak zajebiście męczące, że aż boję się co będzie, jak jednak wymyślę sobie granie w Warhammera XD

czwartek, 13 lutego 2025

[Coriolis] Szczurołapy z Coriolisa

Sesja online rozegrana 15 marca 2024 r.


Sesja-przerywnik. Jednostrzał-lochotłuk. Bohaterowie wrócili na Coriolisa i szukając dodatkowego zarobku, odpowiedzieli na następujące ogłoszenie:


Administrator budynku Zahrat Alsahra w pobliżu Placu Ozonowego poszukuje wykonawcy do zlecenia: Deratyzacja po likwidacji nielegalnego laboratorium. Honorarium: 500 birrów od szczura. Oferujemy czasową licencję na broń palną na potrzeby realizacji zlecenia. 


Wystąpili:

Hasim Almasi - datajinn z Miry;

Handar - pilot z Miry;

Dara - humanid Xingheri z Lubau;

Mona - mechanik z Zalos.


Bohaterowie zadokowali w Porcie Neoptra. Mieli chwilę na odpoczynek. Przez kolejne kilka dni Hasim odwiedzał świątynie, Dara bywała na spotkaniach literackich, Handar włóczył się po knajpach, a Mona chwytała różnych dorywczych fuch w porcie. W końcu jednak przyjęli proste zlecenie: deratyzacja. Nie mogło przecież być w tym nic trudnego, prawda?

Gdy przybyli na miejsce, wprowadzający ich do piwnicy administrator przekazał parę podstawowych informacji:

Lokal piwniczny wynajmowany był przez firmę Lakshmi Pharmaceuticals. Firma zajmowała się opracowywaniem nowych leków na potrzeby kolonistów żyjących w trudnych klimatycznie i sanitarnie warunkach. Opracowywane leki miały wzmacniać odporność na niemal każdy rodzaj chorób i zakażeń. 

Firma przycięła jednak na wydatkach sanitarnych we własnym gnieździe i okazało się, że stan wynajmowanych pomieszczeń był w fatalnym stanie. Do tego stopnia, że ktoś, po zobaczeniu wyłażących z piwnicy szczurów, wezwał kontrolę sanitarną i w ten sposób z dnia na dzień laboratorium zostało zamknięte. Pracownicy zmyli się niemal natychmiast i nie ma z nimi kontaktu.

Nie ma prądu, bo został odcięty - firma nie uregulowała rachunków i właściciel budynku dopiero zamierza go uregulować. W środku używano też wspierająco niewielkich generatorów i baterii.


Przygoda była poniekąd klasycznym lochotłukiem. Przygotowałem mapę lokacji - pomieszczenia socjalne, sypialne, administrację, pokój analityczny i salę operacyjną. Założenie było takie, że Bohaterowie będą odkrywali różne pozostawione w pośpiechu drobiazgi składające się na historię toczącą się w firmie. Były nieprzyjemne notatki adresowane do nielubianej (i przez to smutnej) pracowniczki Yasminy, była ulotka przedstawiająca gubernatora Coriolisa i jego syna, były wiadomości głosowe zostawione na komputerze, które wskazywały, że pracownicy wiedzieli, że robią różne złe rzeczy. 

Pośród znalezionych notatek były m.in. te:


Niewysłany list:

Mamo, chyba popełniłam błąd zatrudniając się tutaj. LP miała być spełnieniem marzeń, a ledwo starcza mi na utrzymanie. Po to robiłam doktorat? Pracuję wśród szczurów, a na dodatek "koledzy" i "koleżanki" traktują mnie jak jakiegoś pariasa. Ostatnio wstawili moje rzeczy do klatki, a gdy chciałam je zabrać, to mnie w niej zamknęli. Nikt nie powiedział słowa. Nikt mnie tu nie lubi, mamo. Chcę do domu. Y.


Polecenie służbowe:

Dalal, skarbie, proszę upewnij się, że żeby dokumentacja młodego Dargosiana została całkowicie usunięta z baz danych. Od teraz, a właściwie od zawsze, to Pacjent NN. Wiesz, co by się stało, gdyby informacja wyszła na zewnątrz.

Z pozdrowieniami,

Ikram

Prezes Lakshmi Pharmaceuticals 

Spółka zależna Ganapuli Medical


To polecenie było szczególne, bo dowodziło, że firma ma coś wspólnego z rodziną Ganapuli, która wyrządziła rodzinie Hasima ogromną krzywde. Miał to być haczyk, by Gracz podjął działania w swoim osobistym wątku.


Notatka robocza A:

Nie mogę zrozumieć. Jakkolwiek byśmy nie modyfikowali genomu, depozytariusz nie zachowuje stabilności. W sensie, rada nadzorcza mówi, że to sukces, że możemy aplikować szczura w różnych proporcjach, ale co z tego, skoro nie można nad nim zapanować? Jaki z tego użytek? Mówią, że spokojnie, że potrzeba dalszych badań, ale żadna sekwencja nie pozwala zachować umysłu człowieka. Jakby wyparowywał. Szczurzał.


Notatka robocza B:

NN nam się wymyka. Umysłowo. Ikony pożrą nas żywcem za to, co robimy. Pierdolcie się, Lakshmi Gównoceuticals.


Notatka robocza C:

Yasmina zasugerowała, że powinniśmy wydać się w ręce Egzekutorów. Co za jędza. Jędza o słabej psychice. Emocje i sentymenty, co za bzdura. Nauka nie zna sentymentu. Nauka jest etycznie transgresyjna. Stawia granice dopiero po ich przekroczeniu.


Okazało się, że w laboratorium prowadzono nielegalne eksperymenty, łączono szczurzy genom z ludzkim, w dużym uproszczeniu. Do tego uprowadzono syna samego gubernatora Coriolisa, co firma próbowała ukryć. Gdy pracownicy się ulotnili, Amir Dargosian (syn gubernatora), teraz nieco zdziczały i oszalały, przemykał korytarzami i budził niepokój. On jednak tylko bronił terytorium i… jeszcze kogoś, młodej dziewczyny, Marisy. Kim ona była, nie wiadomo, bo zakończyliśmy sesję w chwili, gdy Bohaterowie usłyszeli, jak mówi po cichu poemat o szczurach.

Generalnie było trochę walki i zabijania wielkich, zmutowanych szczurów (o nie chodziło przeciez), odkrywania tajemnic, zabicie szczurzego super-mutanta, nim ten zdążył cokolwiek zrobić i zdradzić swoje intencje. Zarysowały się pewne nowe potencjalne wątki: ściganie rodziny Ganapuli przez Hasima, na przykład. Albo poszukiwanie pracowniczki o imieniu Yasmina. Ściganie reszty pracowników, którzy mieli pić drinki na Dabaranie.


Uważam, że sesja wyszła tak sobie. Nie było emocji, walki nudne jak zawsze, trochę śmieszkowania i destabilizowania płynności sesji. Atutem natomiast było to, że przygotowałem sporo handoutów. Pierwszy raz od bardzo, bardzo dawna. Były notatki, były obrazy (generowane przez AI) oraz nagrania głosowe (również mówione przez AI), które w jakiś sposób urozmaicały poznawanie historii Lakshmi Pharmaceuticals.

czwartek, 6 lutego 2025

[Coriolis] Zamknięcie śledztwa w Mehrabi

Sesja online rozegrana 1 marca 2024 r.


Po przerwie udało nam się w końcu wrócić do Coriolisa i rozegrać ostatnie sceny zamykające epizod na Lubau.


Wystąpili:

Hasim Almasi - datajinn z Miry;

Handar - pilot z Miry;

Dara - humanid Xingheri z Lubau;

Mona - mechanik z Zalos.


Hasim musiał pilnie przejść operację w miejskim szpitalu w Mehrabi. Został tam dostarczony Zefirem, z naruszeniem wszelkich protokołów. Poza nim Bohaterowie podrzucili też poparzoną złodziejkę, Bayit - ona również wymagała pomocy lekarskiej. Po wysadzeniu wszystkich, Handar odleciał w stronę lotniska, by następnie dotrzeć ponownie do szpitala konwencjonalnymi środkami transportu.

Mniej więcej wraz z Handarem, do szpitala przybył szarif Wazir, który rozpoczął dochodzenie w sprawie katastrofy budowlanej (Layla III) i naruszenia protokołów bezpieczeństwa przez statek powietrzny klasy Skarabeusz (chyba?). Zamierzał przesłuchać Bohaterów w sali, gdzie leżał Hasim, do którego powoli docierały pierwsze bodźce wraz ze słabnącym działaniem narkozy.

Ta rozmowa wcale nie przebiegała dobrze. Dara bardzo szybko wysypała się, że Drużyna faktycznie była w budynku. Pojawiły się nieścisłości, czy przebywali na parterze, czy na górze, a to miało znaczenie, bo analizy przelotu Zefira wskazywały na obecność kogoś na samym niemal szczycie. Nie mniej udało się jakoś szarifa utrzymać na dystans, choć to było tylko kwestią czasu, żeby zebrał dość materiałów na niekorzyść Drużyny. Zapowiedział również, że zamierza porozmawiać także z poparzoną kobietą, złodziejką Bayit, z którą Bohaterowie też mieli do czynienia, a która z całą pewnością - z uwagi na dobro swoich dzieci - wyśpiewa absolutnie wszystko.

Gdzieś w tym momencie do pokoju Hasima, gdzie przebywali praktycznie wszyscy poza Moną wcinającą na korytarzu daktyle, wszedł lekarz, który po oględzinach wystawił rachunek za usługi medyczne: 8,000 birrów. Kupa kasy, zważywszy, że Bohaterowie w tamtym momencie byli praktycznie bez pieniędzy. Jednak co ważniejsze, lekarz skojarzył nazwisko pacjenta. Następnie wyjął z kieszeni niewielki amulet z bakelitu, na którym widniał podpis jego twórcy: to była matka Hasima. Lekarz natomiast nazywał się XXX Ganapuli (nie pamiętam imienia) - to musiał być członek rodziny, która odpowiadała za ostateczne zniszczenie i upadek finansowy rodziny Hasima Almasiego. Hasim jednak - mimo iż przysiągł ścigać odpowiedzialnych za jego krzywdę - zdawał się milczeć. 

Bohaterowie spotkali się też z generał Jimlaki Yahudd, która wypłaciła im 10,000 birrów honorarium za wykrycie sprawcy i jego śmierć. Firma Industrial Algebra otrzymała wszelkie dowody na to, że za śmierć Huminy Ghabi odpowiadał szalony fanatyk, a wszelkie informacje na temat rzekomej zbuntowanej zaawansowanej sztucznej inteligencji można było uznać za bajki.

Do Drużyny dołączył dochodzący do siebie Hamdi Iqbal, za którym przecież przylecieli tutaj na początku. Wszyscy razem, po opłaceniu rachunku za pobyt w szpitalu, odlecieli w kierunku stacji Coriolis. Po drodze Bohaterowie ustalili, że podłączą do pokładowej SI ostatnie filakterium, które pozostało po Łazarzu II. Co złego mogło się stać?

Patron Bohaterów, Drefusol Amadi, również wypłacił im honorarium za dostarczenie żywego (choć poobijanego, delikatnie mówiąc) uzdolnionego dziennikarza. Handi Iqbal obiecał Bohaterom, że usłyszy o nich cały Trzeci Horyzont. Bohaterowie mieli teraz chwilę czasu, by wypocząć i rozejrzeć za kolejnymi zleceniami. 

poniedziałek, 3 lutego 2025

Refleksje po Cieniu Władcy Demonów

Za mną kampania Cienia Władcy Demonów. Mam dużo chaotycznych myśli na temat tego wszystkiego, co się wydarzyło. Postaram się je tutaj zebrać, ale zacznę od wrażeń najważniejszych!


Cień Władcy Demonów wylądował w czołówce moich ulubionych gier. Jest ku temu kilka przyczyn.


Po pierwsze, zasady gry okazały się łatwe. Początkowo, jak pamiętam, miałem pewne zgrzyty, czułem się drewnianie, te walki były jakieś drętwe, nawet jak na moje ograniczone możliwości. Nie mniej z czasem zacząłem uczyć się pewnej elastyczności. Gra, moim zdaniem, dość dobrze toleruje tak zwane „rulings” i nie narusza rdzenia doświadczeń. Wydaje mi się zatem, że im dłużej kampania trwała, tym dynamiczniej się sprawy na sesjach miały. Mechanika jest szybka, jest prosta, a dla mnie - durnia - to bardzo ważne.

Ta prostota nie czyni gry prymitywnej. Najlepiej to widać przy możliwościach tworzenia postaci i ich rozwoju. Ścieżek tegoż rozwoju jest mnóstwo i daje to naprawdę wiele okazji do stworzenia wyjątkowej, niepowtarzalnej postaci. Bohaterowie moich Graczy tacy właśnie byli: tworzyli ciekawą zbieraninę różnych osobowości i specjalizacji. Podejrzewam, że można spędzić lata na grze różnymi postaciami i stale wpadać na nowe „buildy”, co musi być niezwykle ciekawym doświadczeniem.

Po drugie, świat przedstawiony jest do bólu pojemny i „porzucony” w zarysie przez Pana Autora. Od początku starałem się dość odważnie podchodzić do tematu i mimo treści z suplementów, nie bać się robić rzeczy po swojemu. Mam do tego wrażenie, że dzięki temu doszło do jakiegoś przełamania i będę sobie lepiej radził z „podpalaniem” światów w innych grach, z robieniem rzeczy po swojemu.


Fabuła

Bohaterowie zaczęli tradycyjnie w karczmie. Wziąłem jakąś przygodę dla początkujących - karczma była szturmowana przez grupę nieumarłych. Nieopodal karczmy była lokacja do eksploracji i odkrycia tajemnicy, ale Bohaterowie generalnie bardzo szybko zdecydowali salwować się ucieczką. W ten oto sposób trafili do Sześciogrodu.

Ich prawdziwa przygoda zaczyna się od przyjęcia zlecenia od Lotty Flores, właścicielki karczmy: jej brat zmarł jakiś czas temu, a strasznie był podniecony nowym bóstwem: Duvią Rozdzielaczem. Bohaterowie mieli sprawdzić co to za kult. I sprawdzili. I Duvię pokonali. Lotta stała się dość istotnym BNem, a jej karczma „bazą” Bohaterów. 

Prawdziwa oś kampanii dotyczyła jednak nadciągającego z północy Krwawnika - orczego wodza, który wraz ze swoją wielką grupą służył na Pustkowiach i bronił Imperium. Ale wraz z buntem orków, Krwawnik też porzucił w końcu los wojownika-niewolnika. Najważniejszym jednak dla niego impulsem było dorwanie niejakiego Młota, jego przybocznego, który skradł Krwawnikowi ukochaną broń. Bohaterowie zatem dość długo poszukiwali Młota, uznając go za kogoś złego. Potem mogli się z nim sprzymierzyć, ale gdy w końcu go spotkali, był złamanym więźniem w lochu opętanego przez demona kapłana Nowego Boga (Marasha XII). Bohaterowie porzucili Młota.

Krwawnik, o którym tyle było mowy, w końcu przybył do miasta. Bohaterowie byli już dość znani, zwrócili jego uwagę, mogli z nim porozmawiać. Krwawnik chciał ich u swego boku - oferował sporo władzy, chwałę i tak dalej. I zapowiadało się, że Drużyna się z nim sprzymierzy. Dość nagle jednak Bohaterowie podjęli inną decyzję i Krwawnik zaczął na nich polować.

Drużyna zaczęła zbierać siły, by odbić Sześciogród z rąk Krwawnika i finalnie doszło do wielkiej bitwy, w trakcie której Krwawnik zginął.

To w dużym skrócie. Były wątki poboczne, jak polowanie na demona, który opanował Marasha XII, były wątki osobiste - historia smutnej miłości Peg, historia poszukiwania tożsamości przez Banifellera. Było też kilku Bohaterów, którzy pojawili się epizodycznie: chochlik Szpas i wygadany młokos Pox. Szczegóły wydarzeń zawarte są w opisach poszczególnych sesji.


Trudności 

Powiem szczerze, że początkowo nie tak wyobrażałem sobie tę kampanię. Sądziłem, że będzie to raczej coś zbliżonego do OSRowego penetrowania lochów, lokacji z mapami, gdzie w poszczególnych komnatach będą czekały pułapki, potwory i skarby. Myślałem, że Bohaterowie będą podróżować, że przeczeszą sporą część choćby Północnych Rubieży. Okazało się jednak, że zdecydowaną większość czasu spędziliśmy w Sześciogrodzie.

I tutaj mam do siebie jeden poważny zarzut: chyba to do mnie nie docierało, to zakotwiczenie w Sześciogrodzie. I dotarło zbyt późno. W konsekwencji miasto sprawiało wrażenie martwego i bezpłciowego. Poza dosłownie kilkoma BNami, reszta to byli anonimowi mieszkańcy, szara masa, która dość słabo reagowała na decyzje Bohaterów. Krzyczący, spanikowani ludzie byli tłem i nie czułem sam tej psychozy i strachu przed nadciągającym do miasta Krwawnikiem.

Podobnie było z lokacjami - było ich kilka, stworzyłem je na potrzeby poszczególnych sesji. Ale to nie dawało takiego wystarczającego vibe’u sandboxa. Bohaterowie znali tylko jedną karczmę, tylko jedną świątynię (w ogóle działalność innych kultów była niedostrzegalna), w ogóle nie zrobiłem nic fajnego z linią kolejową łączącą Kuźnię z Sześciogrodem. Nie było więc sklepów, nie było gburowatych kowali, nie było miejsc do toczenia takiego casualowego życia, wydawania pieniędzy (w ogóle tego nie śledziłem), robienia rzeczy niezwiązanych z główną linią fabularną. 

Mój Sześciogród, przyznaję, był bezpłciowy. Wysepki ciekawych miejsc nie wypełniły poczucia pustki i braku tożsamości. W przyszłości musiałbym przyłożyć do tego więcej uwagi.


Co dalej?

Historia o Peg, Banifellerze i Świętojebku została zakończona. Bohaterowie przeżyli, ale nie będą już głównym przedmiotem zainteresowania innych potencjalnych sesji w Cieniu Władcy Demonów. Ale stali się, moim zdaniem, ważną częścią świata przedstawionego i gdy kiedyś dalej będę prowadził CWD, na pewno zasłużą przynajmniej na wzmiankę. 

Chciałbym w przyszłości do gry wrócić - poprowadzić kampanię na pustynnych Pustkowiach i skutym lodem południu zamieszkanym przez Jotunów. Gdyby było jeszcze więcej okazji, to zainteresowałbym się samym Caecras i dziewięcioma miastami na wschodnim wybrzeżu Rul. Gracze wspominali, że kampania na ziemiach Pięknego Ludu również ich kusi. Gdyby zachować tempo naszej gry (sesja co dwa tygodnie, a mieliśmy ich około dwudziestu), to wychodzi prawie rok na jedną kampanię. Czyli, żeby zrealizować tylko te wymienione pomysły, potrzebowałbym pięciu lat. 

Póki co robię sobie od CWD przerwę. Obecnie stoję przed wyzwaniem prowadzenia dwóch wymagających gier: Coriolisa i Legendy Pięciu Kręgów. To moje priorytety na zbliżający się 2024 rok (słowa te zapisuję 27 listopada 2023 r.).


Jeszcze jedna myśl o mechanice

Mechanika CWD bardzo do mnie przemawia. Tak bardzo, że chyba rozwiązuje mój odwieczny dylemat: na jakiej mechanice zagrać kiedyś w Midnighta? Nie jestem fanem dedekowego wariantu, bo wydaje mi się zbyt skomplikowany i go nie rozumiem. A mechanika CWD zdaje się dobrze wpisywać w heroiczne dark fantasy. Jest bardziej śmiertelna (to zmienia troche punkt ciężkości, ale postaci na wysokich poziomach jednak dobrze sobie radzą). Całe mnóstwo tradycji magicznych i czarów również fajnie może pasować do poszczególnych heroicznych ścieżek. 

Także to jest obecnie mój typ: mechanika CWD w kampanii Midnighta. Takiej megakampanii, którą bardzo chciałbym poprowadzić, takiej o globalnym charakterze, wiecie. No, kiedyś. Kiedyś.