Trzecia sesja Mutant: Year Zero. Telenowela wciąż się rozkręca i zapewne będzie potrzebowała jeszcze trochę czasu, by przywalić nam w twarze naprawdę ciekawymi i dynamicznymi zdarzeniami. Nie mniej jednak w pewnym momencie mechanika spłatała nam figla i sprawy potoczyły się w zupełnie nieprzewidzianym kierunku.
Udział wzięli:
Smith - Gearhead, co stale w swym warsztacie przebywa;
Wesson - Stalker, co stalkuje pewną pannę;
Jony - Dog handler, naczelny dystrybutor „Charakterów” (oraz jego pies, Grim);
Rusk - Fixer, co nie płaci podatków od przeprowadzonych transakcji.
Pierwsza część sesji przebiegała dość drętwo. Wątki osobiste jakoś nie chcą się skleić. Nie panuję chyba jeszcze do końca nad całym zbiorem zdarzeń w Arce, ale nad tym pracuję. W każdym razie na początku Bohaterowie oddali Kronikarzom znalezione ostatnio artefakty (poza sukienką, którą Rusk opchnął zboczonemu Fillixowi razem z dmuchaną lalą).
Co do dyskusji nad projektami, to praktycznie jej nie było. Tym razem Gracze uznali, że zapoczątkowane ostatnio inicjatywy wystarczą i skoncentrowali się na organizowaniu wyprawy łowieckiej, którą udało się z sukcesem doprowadzić do końca.
Zaczął się czas swobodnego krążenia po Arce.
Smith zamknął się w warsztacie i stworzył nowy scrap rifle, a że wypadło sporo tricków, karabin okazał się potężną, wytrzymałą, dwulufową armatą. Poważna broń. Byłoby szkoda, gdyby rozeszła się wieść, że pewien Mutant dysponuje takim cackiem…
Wesson zaczął częściej pojawiać się na kazaniach Maritt - przywódczyni sekty. Trudno ocenić, czy stalker robi to ze względu na Rebekę, w której się skrycie kocha, czy faktycznie docierają do niego dość chaotyczne kazania.
Jony jak zwykle spędził trochę czasu u Kronikarzy, dostarczył Astrinie znalezione czasopismo.
Rusk spotkał się z Jenną - znienawidzoną przez Wessona stalkerką - i za ogromną liczbę nabojów sprzedał jej informacje o supermarkecie na południu, gdzie znaleźć jeszcze można sporo cennych rzeczy. Co ciekawe, Wesson podsłuchał tę rozmowę. Następnie kupił u Fillixa wnyki i zastawił na rywalkę pułapkę z nadzieją, że ta zrobi sobie krzywdę.
W międzyczasie przyszedł też czas na odpalenie nowego zagrożenia dla Arki. Wylosowałem „Murder in the Ark”. Okazało się, że znaleziono zmasakrowanego Maxima, jednego z członków sekty, którego wcześniej śledził Wesson. Plotki szybko zaczęły krążyć, tak jak mnóstwo gapiów zjawiło się na miejscu zbrodni. Smith szybko poinformował bossa Hammera, zachęcając go do szybkiej reakcji. Faktycznie, winnego też łatwo było znaleźć: nieopodal swoją norę miał Piwniczak Miki, ten sam, który pożyczył wcześniej Wessonowi maskę Kaczora Donalda (bo kiedyś w czasie pandemii noszono maski). Cały we krwi Piwniczak jąkał się i powtarzał, że to głosy kazały mu to zrobić. Egzekutorzy Hammera po prostu wynieśli biedaka i później nikt go już żywego nie widział. Hammer bardzo szybko przeprowadził samosąd i powiesił potencjalnego sprawcę przed Arką, na przestrogę.
Miałem z tą częścią sesji spory problem. Było drętwo, jakoś nie mogłem znaleźć sposoby, by trochę tym Graczy rozemocjonować. W pewnym momencie głosy dopadły też Smitha, ale je przegadał. Ostatecznie Bohaterowie zostali wezwani przed oblicze Starego, który wspomniał o jeszcze jednej zbrodni popełnionej tej nocy. Trudno jednak wskazać winnego. Mogła to zrobić jedna osoba, co Stary przyznał niechętnie. Plutonia. Poprosił Bohaterów, by wybrali się do jej siedziby zwanej „Silosem” i przekonali, by przybyła do Arki pomóc w rozwiązaniu sprawy.
Zaczyna się zatem druga część sesji, w której Mutanci wędrują do wskazanego punktu na mapie. W drodze, póki co, udało się odkryć dwa sektory, Bohaterowie są w połowie drogi. Oto, co wylosowałem:
Dead Woods.
Rot Heavy Area (1 RP/h).
Threat: Nightmare Flowers.
Bohaterowie zorientowali się, że przedzieranie się przez wielką połać hipnotyzujących kwiatów nie będzie dobrym pomysłem. Postanowili obejść teren, co oznaczało więcej czasu w podróży i przyjęcie kilku Rot Points.
Decayed Ruins.
Rot Heavy Area (1 RP/h).
Threat: Helldrivers.
Mood element: Hole.
Bohaterowie obserwowali z daleka, jak grupa zmotoryzowanych zakapiorów próbuje przy pomocy samochodu wyciągnąć coś z wielkiej dziury w ziemi. Było ich przynajmniej pięciu, więc Mutanci stwierdzili, że znów nie ma co ryzykować - postanowili obejść zagrożenie. Test Sneak: Smith, Wesson, Jony wybitnie. Rusk, porażka, więc robi push. Znów bez sukcesu. Zakapiory zauważają niezgrabnego Fixera. Nim ten zdążył się skryć, wypalają dwa karabiny i zadają dość obrażeń, by Rusk otrzymał status „broken”. Rzut na rany krytyczne wskazuje na połamane palce u nóg. Śmiesznie, ale idziemy w to.
Rozpoczyna się walka. Jony próbuje posklejać Ruska. Smith i Wesson przyczajeni czekają z zasadzką na zakapiorów (na dwóch motocyklach podjeżdża ich w sumie czterech). Wesson odpala pirokinezę i prawie udało mu się zwęglić jednego z przeciwników. Smith wypala ze swojej armaty, a następnie wywala 5 Punktów Mutacji, by spalić jednego z wrogów! Rzut 5k6 by sprawdzić, czy przypadkiem jakiś misfire się nie zdarzył… no i jest. I to dość poważny: Smith otrzymuje tyle samo obrażeń, co jego cel, więc w zasadzie sam siebie wysadził. Sprawdzamy trafienie krytyczne i zaczyna robić się poważnie: uszkodzona tętnica, obrażenia śmiertelne. Gearheadowi zostają 4 minuty życia.
Posklejany Rusk chwyta apteczkę, niezgrabnie kuśtyka do wykrwawiającego się Smitha i stabilizuje jego stan. Sukces. Smith został uratowany. Ostatni z zakapiorów widząc los swoich koleżków zdołał uciec. Grim i Jony dobijają tych, którzy jakimś cudem przeżyli swoją nieroztropną szarżę.
Tutaj zdecydowaliśmy się zakończyć. Śmiesznie jest. W zasadzie to jedno losowe wydarzenie wywróciło całą przygodę do góry nogami i zapewniło sporo emocji, które zapewne będziemy długo wspominać. O ile dwie poprzednie sesje zdawały się raczej łatwym i przyjemnym spacerkiem, tak tym razem zaczęło się robić nieprzyjemnie: wchodzące Rot Points i spektakularny misfire Smitha mocno spowolniły Bohaterów, a wręcz naraziły ich na śmierć.
Wnioski: potrzebuję więcej danych o Arce, muszę ją sobie jakoś dookreślić, rozpisać, poznać jej mieszkańców. Póki co mam wrażenie, że wszystkie trzy frakcje są jakieś niezdecydowane i nie mają na siebie pomysłu. Tak samo bezpłciowi inni mieszkańcy statku (NPC), może poza Fillixem i nieżyjącym już Piwniczakiem Mikim.
Wciąż trzymam się myśli, że potrzebujemy jeszcze kilku sesji, by trochę wątków się wyklarowało i by ten sandbox zaczął sam się nieco rozkręcać. Jestem optymistycznie nastawiony co do przyszłych sesji. Wydaje mi się też, że M:YZ było miłą, bardziej uniwersalną i przystępną dla wszystkich odmianą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz