czwartek, 11 marca 2021

[MB] Pierwsze podejście i Rotblack Sludge

 Sesja online rozegrana 29 grudnia 2020 r.


Jeszcze przed końcem tego fatalnego roku udało nam się rozegrać sesję Mörk Borg. Idealna gra podsumowująca jakość minionych dwunastu miesięcy. Przynajmniej od listopada stękałem chłopakom, byśmy spróbowali tej gry. Ostatecznie, w wyniku nieprzewidzianych zdarzeń losowych, w grze wzięło udział dwóch graczy. Wystąpili:


Kharg - bezklasowiec - wielki facet o śmierdzących stopach (W.);

Godven - bezklasowiec - zaśliniony grubas w płytówce, bez miecza, ale za to z kijkiem (M.).


Rozegraliśmy „scenariusz” zawarty w podręczniku: Rotblack Sludge or The Shadow King’s Lost Heir. Nie ma więc sensu chwalić się wymyślonym przez siebie lochem, a i opisywanie poszczególnych zdarzeń z każdego przeczesywanego pomieszczenia nieco mija się z celem. W każdym razie, po krótkim wstępie, dwóch śmiałków wkroczyło do nieprzyjemnego lokalu w poszukiwaniu zaginionego syna Cienistego Króla.

Fabuły było tu niewiele, ale chyba też nie o to chodziło. Skala dziwactw napotykanych w trakcie przeczesywania lochów była wysoka, osiągając apogeum - oczywiście - gdy bohaterowie dotarlii do wysokiego filaru (kto czytał, ten wie). Było sporo walki i to ona dyktowała tempo gry.

Jeśli chodzi o te walki, to wrażenia były mieszane. Dzięki Roll20 rzuty szły szybko. Natomiast dochodziło do sytuacji typowo warhammerowej: wrogowie stali naprzeciwko siebie i machali bronią w powietrzu. Ponieważ gracze wykupili (lub wylosowali) swoim postaciom pancerze, przeciwnicy z bronią zadającą d4 obrażeń nie stanowili żadnej przeszkody. U mnie natomiast ujawniło się jakieś narracyjne lenistwo i mam poczucie, że te walki były również bardzo statyczne. Podejrzewam, że gdyby w drużynie było więcej osób, wrażenie nadmiernej turlaniny byłoby nieco słabsze.

Ta sesja, w gruncie rzeczy, ograniczyła się do penetrowania lochu. I wiem, że o to głównie chodzi, ale czuję, że istnieje pewna potrzeba sensowniejszego, głęboszego osadzenia postaci w świecie przedstawionym. Może parę scen przed (i po) łażeniu po podziemiach, gdzie możnaby trochę poodgrywać, pobawić się tą konwencją, wprowadzić nieco roleplayowego krawędziowania… no, może dzięki temu byłoby „pełniej”. 

Osobiście: podoba mi się, ale potrzebowałbym bardziej przysiąść do świata przedstawionego. Myślę, że Mörk Borg to serio dobra gra, w której od czasu do czasu będziemy mogli pobawić się we wszelakie dziwactwa. Niezobowiązująco, na luzie, z dużą dozą dystansu.

2 komentarze:

  1. Warto jeszcze przytoczyć szklarnię. Zawierała ona jakieś roślinki i... wiedźmę? NPCów, w każdym razie. I brak wyjścia. Przebiegły Godven wbiegł, rozejrzał się i wyskoczył przez okno, wracając do głównego wejścia do lochu. Thinking outside of the (glass) box.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt, to była niespodziewana akcja. Ta pani działała przeciwko głównemu złolowi, ale jej skrzydłowi byli dziwni, coś tam mogli zrobić, czy coś...

      Usuń