Sesja niby online, ale też trochę nie, rozegrana 14 sierpnia 2020 r.
Rozegraliśmy
trzeci scenariusz z kampanii Four Seasons of Mad Science i tym razem
wyszło naprawdę fajnie i chyba bardziej dynamicznie. Przede wszystkim jednak ta
sesja okazała się o wiele trudniejsza: o ile w poprzednich Dzieciaki nie miały
żadnych problemów, tak teraz (gdy przypomniałem sobie część zasad), były
prawdziwe Problemy i obawy przed podjęciem działań.
Wystąpili:
Chris
Taylor, Troublemaker, 13 lat;
Sid
Meier (XD), Computer Geek, 13 lat, kuzyn Chrisa
Zbliżają
się Święta Bożego Narodzenia, jest połowa grudnia. Chris budzi się rano i
słyszy zamieszanie na dole. Okazuje się, że rodzice, dotychczas radośnie
oddający się heroinowym przygodom. Tym razem ojciec oznajmij, że wyjeżdżają i
przez jakiś czas ich nie będzie. Chris pojął, że jadą na odwyk i przyjął to ze
spokojem. Ojciec powiedział też, że lada moment przyjedzie na ten czas jego
siostra ze swoim synem, Sidem. Rodzice pojechali, pojawiła się ciocia Sally,
mama nerda o imieniu Sid. Chłopcy, choć w tym samym wieku, nie pasowali do
siebie szczególnie, przynajmniej pod kątem wizualnym. Sally wynajęła na weekend
domek w górach na północ od Boulder City. Wszystko spinało się doskonale, bo
tego samego dnia Dzieciaki znalazły ogłoszenie o poszukiwaniu zaginionego
labradora wabiącego się Goldie. To była dobra okazja do poszukiwań i zarobku.
Gdzieś w tle docierały do nich informacje o zaginionym sportowcu-naukowcu Nicholasie
Evansie oraz telefon nieco szalonej staruszki z sąsiedztwa, która raportowała o
niedźwiedziach straszących jej kury. Nikt się tym nie przejął.
Wyjazd
w góry z mamą/ciocią Sally dobrze się zapowiadał. Zaraz po przybyciu na miejsce,
ruszyli w poszukiwanie psa. Chłopaki trafili na troje rozrabiackich punków,
które też najwyraźniej poszukiwały Goldie. Nastolatki chciały ich nastraszyć, wyrwać
z kieszeni Chrisa ulotkę z informacja o zaginionym labradorze, jednak ten
bardzo szybko i silnie odtrącił rękę jednego z łobuzów – ten tak się zdziwił
oporem, że sobie odpuścił, a dzieciaki poszły dalej. Po drodze dostrzegły ślady
krwi i martwego, rozerwanego na strzępy jelenia. Niedługo później z głębi lasu
dochodzą dziwne dźwięki – Dzieciaki skryły się za drzewami (udane rzuty na
Sneak) i dostrzegły dwa najprawdziwsze welociraptory. Jakimś cudem niezauważeni
popędzili dalej drogą, jak najdalej od dinozaurów, aż dotarli do chaty
myśliwskiej.
Włamali
się do niej, a tam odkryli dziurę w przeciwległej ścianie, ślady walki, bałagan
i krew, dużo krwi i jej ślady ciągnące się poza budynek. Kuzyni skryli się na
antresoli na piętrze, gdzie znaleźli plecak Nicholasa Evansa, o którym poprzedniego
dnia słyszeli w telewizji. W plecaku, między innymi, był dziennik, w którym
znaleźli takie informacje:
12 grudnia
To, co się wydarzyło,
jest niewiarygodne, a jednak to prawda. Uciekałem przed stworzeniem, którego
nie mogę nazwać inaczej: to był dinozaur z czasów kredy! Osoba, która to czyta,
pewnie pomyśli, że postradałem zmysły. Słyszałem toczące się kamloty pod jego
stopami, gdy pędziłem na drugą stronę góry. Gdyby nie te wysokie krzaki, już
bym nie żył.
Znalazłem tę starą chatę
myśliwską i tu się skryłem. Staram się siedzieć cicho, bo kto wie co tam się
jeszcze czai?
13 grudnia
Jestem debilem, że nikomu
nie powiedziałem, że będę wędrował w górę Red Mountain, a nie swoją zwyczajową
trasą. Być może zaczęli mnie szukać, ale jak niby mają mnie znaleźć? Nie
zostało mi wiele jedzenia, znalazłem tylko dwie puszki fasoli. Mam też tu karabin.
Gdy piszę te słowa, słońce właśnie zachodzi. Nie mam odwagi rozpalić lampy.
Widziałem więcej tych istot pośród skał.
14 grudnia
Stworzenia zrobiły się
głodne. Próbowałem ruszyć szlakami na północ i na południe, ale byłem zmuszony
wrócić. Na północy widziałem dom, z komina unosił się dyn, ale na drodze
stanęło mi coś niewysłowionego. Zawróciłem, byłem przerażony.
Zaczynam rozumieć, co się
wydarzyło. Ktoś użył mocy Gravitronu, by otworzyć wrota czasu do ery kredy.
Sądząc po tym, ile tych stworzeń się przedostało tutaj, portal jest wciąż
otwarty. W ciągu kilku dni Boulder City zaleją wielkie bestie. Jeśli
przetrwają, życie zmieni się na zawsze. Gdy pracowałem w DARPA spotkałem
błyskotliwą, ale zbyt zapatrzoną w siebie kobietę, Diane Petersen. Zwolnili ją
z powodu błędów, które popełniła i z powodu nieznośnej arogancji. Niby
wyjechała. Pamiętam, że mówiła o możliwości otwarcia pęknięć w czasie, by
ściągnąć dinozaury do naszych czasów… w celach naukowych, rzecz jasna.
Pamiętam, że się z niej śmialiśmy. Była wściekła i rozgoryczona, gdy musiała
opuścić Pętlę. Mamrotała coś o zemście. Nikt nie brał jej na poważnie.
Podejrzewam, że to ona może za tym stać. Jutro znajdę drogę do domu.
Było
też radio, które rozeźlony Chris kopnął. Był zły, bo nazwisko Diane Petersen
coś mu mówiło, był pewien, że gdzieś już je słyszał, ale nie mógł sobie
przypomnieć gdzie. Kopnięte radio włączyło się. Wtedy usłyszeli wiadomość od lokalnej
narzekaczki, pani Dorothy Greene, która mieszkała parę kilometrów stąd. Prosiła
o pomoc, bo jest sama, bo prąd nie działa, bo telefon nie działa. Sid, jako
rasowy geek-majsterkowicz, zrobił czary-mary z drutu i udało się nadać do kobiety
wiadomość. Po krótkiej rozmowie zdecydowali udać się do jej domu.
Farma
Dorothy Greene otoczona była wysokim płotem. Do zamkniętej bramy podbiegło
stado rozszczekanych hartów. Hałas niósł się wokół i wabił welociraptory. Te
faktycznie wkrótce się zjawiły, toteż Dzieciaki jakimś cudem przedostały się
przez płot na posesję. Pani Dorothy Greene była miła, jak prawdziwa babcia.
Zaproponowała naleśniki, narzekała na niedźwiedzie kręcące się po okolicy. Sid
uznał, że nadawane przez nią informacje nie docierają do miasta – coś musiało
zakłócać sygnał – najprawdopodobniej coś działo się z Gravitronem. Wówczas pani
Greene powiedziała, że być może ta kobieta, co pracuje w laboratorium, a
mieszka parę kilometrów stąd mogłaby pomóc. No to Dzieciaki wzięły kluczyki do
starego pickupa i ruszyły na kolejną farmę.
Po
drodze uratowali jeszcze siedzących na drzewie nastolatków, którzy uciekli tam
przed dinozaurami. Wszyscy udali się na farmę, ale gdy tylko nadarzyła się
okazja, tchórzliwe punki zwinęły kluczyki i uciekły samochodem do miasta, do
mamy.
Na
miejscu zaczęło się zbieranie poszlak. Myszkowanie po domu odbywało się raczej
w ciszy, bo na zewnątrz pojawił się tyranozaur! W domu był robot Isaac i golden
retriever o imieniu Goldie. Robot wyjaśnił, że jest zmartwiony, bo jego pani nie
wróciła z ostatniej wyprawy. Chris w końcu zrozumiał, o kim mowa. Na ścianach
mnóstwo zdjęć przedstawiało jedną i tę samą kobietę – Diane Petersen. Czytał o
niej w pamiętniku, spotkał ją przy tajemniczym urządzeniu wabiącym dorosłych. Coś
zaczęło się klarować. Poza tym znaleźli operę Wagnera (Pierścień Nibelunga)
oraz książkę z popularnymi utworami do grania na syntezatorze. Połączywszy
wszystkie wskazówki i opowieść Isaaca byli już pewni, że w szopie obok znajduje
się urządzenie służące do podróży w czasie.
Przemknęli
obok tyranozaura i wdarli się do stodoły. W piwnicy pod nią odnaleźli jeszcze grzędy
z ogrzewanymi dinozaurzymi jajami. Wyłączyli ogrzewanie. W tym momencie sesja
zaczynała zwalniać – obaj kuzyni byli już dość mocno poturbowani po całodziennych
perypetiach i zaczęli postępować bardziej zachowawczo. Ostatecznie Sid i Chris
zdecydowali się nie przechodzić przez wrota w poszukiwaniu Diane Petersen.
Zamiast tego zdecydowali się zniszczyć całą maszynerię, choć Isaac powtarzał,
że tylko ona jest w stanie zamknąć portal i powstrzymać dalsze przechodzenie
dinozaurów. Hałas zwabił tyranozaura, ale Goldie zaczęła szczekać i uciekła w
las, a dinozaur ruszył za nią. Isaac był wściekły i chciał zdzielić Dzieciaki
swoją laską. Chłopcy uciekli.
W
drodze powrotnej na dodatek zgubili drogę i pół nocy kręcili się po górach przerażeni
i ryzykujący kolejne spotkanie z niebezpiecznymi drapieżnikami. Do wynajętego domku
wrócili nad ranem i czekało ich solidne lanie od cioci/mamy Sally.
*
Przegląd
i przypomnienie zasad spowodowało, że sesja okazała się trudniejsza od
poprzednich. Wcześniej zapominałem o tym, że „rany” powodują ujemne
modyfikatory, a to czyniło ogromną różnicę. Starałem się bardziej przykładać do
kreatywnego podejścia do Problemów (Trouble). Względem poprzedniej sesji, ta
była chyba bardziej dynamiczna, więcej się działo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz