czwartek, 27 marca 2025

[L5K] Ceremonia musi trwać

Sesja online rozegrana 23 kwietnia 2024 r.


Kontynuujemy dramatyczne wydarzenia z poprzedniej sesji, kiedy to Daidoji Osuke pochwycił młodego prawie samuraja Klanu Modliszki z planem wywarcia na nim zemsty za minione zaniechania. 


Wystąpili:

Hida Shizuru - bushi z Klanu Kraba.

Mirumoto Takashi - bushi z Klanu Smoka (dołączył pod koniec sesji).

Ikoma Yushin - bushi z Klanu Lwa.

Yogo Kaze - shugenja z Klanu Skorpiona.


Daidoji Osuke odpuścił. Fuji-no-Kanporo upadł na ziemię, a Bayuhi Himari kazała młodzieży zabrać go do zajazdu. Himari zdjęła maskę i ruszyła z nim w ciemność, by omówić konsekwencje jego czynu. Zarówno on, jak i Fuji, byli tego wieczoru złamanymi ludźmi.

W karczmie Modliszką zajęła się Yogo Kaze, która opiekuńczością i współczuciem zyskała jego wdzięczność i przyjaźń. Zrozumiała też o co toczy się gra.

Później wszyscy, poza Modliszką, spędzili jeszcze trochę czasu przy ognisku. Wówczas zdawało się, że nie liczy się już konkurencja. Zapanowało poczucie wspólnoty i zrozumienie, że trudno jest brać udział w skomplikowanych grach dorosłych. Negatywne emocje między Ikomą a Kakitą również zaczęły niejako się rozmywać. Kakita Riku była zdecydowanie spokojniejsza i pogodzona z faktem, że nie zadowoli w pełni swojego Klanu. 

Nazajutrz czekały ich kolejne konkurencje. Tutaj muszę zaznaczyć, że nieco zmodyfikowaliśmy pierwotne założenia ceremonii gempukku. Tego dnia uczestnicy mieli sprawdzić się w walce wręcz, a później w ceremonii parzenia herbaty (co miało odbyć się przed obliczem zeszłorocznej zwyciężczyni!). Pierwsza dwójka miała na koniec odbyć jeszcze pojedynek, który finalnie rozstrzygnąłby, kto zostanie zwycięzcą. 

Pary do walki wręcz przydzieliłem całkowicie losowo - założyłem, że nie będzie już działań drużynowych. Tymczasem, ku mojemu zaskoczeniu później na sesji, wylosowane pary zadziałały znakomicie pod kątem tworzonej historii:

Yogo Kaze - Fuji-no-Kanporo;

Hida Shizuru - Moto Batbayar;

Ikoma Yushin - Kakita Riku;

Mirumoto Takashi - Shiba Toya. 

Walka Yogo z Fujim to była komedia. Fuji planował poddać walkę, po przeżyciu minionej nocy nie chciał wygrać. Yoko Kaze z kolei robiła wszystko, by mógł zwyciężyć. Prawie się to udało. Sędzia dostrzegł maskaradę obydwu i finalnie Fuji wygrał, choć w bardzo słabym stylu i zdobył tylko jeden punkt.

Hida Shizuru i Moto Batbayar po zaciętej walce do ostatnich sekund zeszły z areny spocone i wyczerpane. O włos wygrała dziewczyna z Klanu Jednorożca.

Ikoma Yushin dość łatwo pokonał Kakitę Riku. Między nimi nie było złości, za to dużo szacunku i spokoju.

Mirumoto Takashi dość łatwo pokonał Shibę, który chyba nader poddał się losowi i przeczuciom. 

Ostatecznie na pierwszym miejscu pozostaje wciąż Fuji-no-Kanporo, a tuż za nim, ex aequo, Ikoma Yushin i Mirumoto Takashi. Obecnie bardzo małe szanse są na to, by ktoś inny zyskał szansę na zwycięstwo. 

Tutaj przerwaliśmy. Przed nami jeszcze ceremonia parzenia herbaty, pojedynek, a w międzyczasie być może próba przejęcia jadeitowej figurki smoka. Ceremonia gempukku powoli dobiega końca.

czwartek, 20 marca 2025

[Coriolis] Rozmowy

Sesja online rozegrana 21 kwietnia 2024 r.


Gatunkowa kontynuacja „wydarzeń” z poprzedniej sesji - podobno dobrze wpisywała się w oczekiwania Graczy. Innymi słowy, całe spotkanie dotyczyło wyłącznie jednej rozmowy przy stole. Zapis nieco skrótowy ze względu na mocno gadaną sesję i przez fakt, że spisuję ją ponad tydzień po fakcie. 


Wystąpili:

Handar - pilot z Miry;

Dara - humanid Xingheri z Lubau;

Mona - mechanik z Zalos.


Bohaterowie poprzednio poprosili o spotkanie swojego patrona, Drefusola Amadiego. Dwa dni później udali się do najbardziej ekskluzywnej restauracji w czubeczku samej Iglicy Coriolisa: Alkamaar. Była to okazja, żeby opowiedzieć sobie parę nowych detali o wspaniałej stacji Coriolis.

Całe spotkanie miało kilka wątków. Gracze starali się nie odkrywać wszystkich kart, dopiero po czasie decydowali się wyjawiać informacje, które wstępnie uznawali za warte zachowania w tajemnicy. 

Po pierwsze, rozmowa dotyczyła pobytu na Lubau. Drefusol Amadi był szczęśliwy, że Hamdi Iqbal został uratowany - był to wszak jeden z najbardziej dochodowych zasobów Niezależnych Wiadomości, których patron Bohaterów był właścicielem. Bohaterowie rozliczyli się za wykonanie zadania. Przy okazji wyszło także, że Drefusol Amadi wcale się z nimi nie kontaktował. Dopiero po czasie zorientowali się, że zostali oszukani przez Łazarza II, który podszywał się pod ich patrona. Jak, dlaczego i skąd o nim wiedział - trudno było ustalić. Nie mniej Łazarz dawał im wcześniej parę sygnałów, że o ile ich obecności nie dało się z całą pewnością przewidzieć, to jako element nieoczekiwany udało się ich wprowadzić do wielkiego matematycznego wzoru.

Bohaterowie następnie opowiedzieli o swoim zleceniu „deratyzacyjnym” i o spotkaniu syna gubernatora Coriolisa. Drefusol zapewnił, że nie będzie na razie robił z tego newsa. Bohaterowie poprosili o zorganizowanie spotkania z samym gubernatorem.

Następnie wyjawili w końcu, że spotkali jeszcze dziewczynę, Marisę. Drefusol obiecał, że zleci swoim analitykom i researcherom zbadanie tematu, by zebrać na jej temat trochę więcej informacji. Jakiś czas po spotkaniu te informacje spłynęły.


***

Zebrane i ujednolicone informacje na temat Marisy:


Imię: Marisa

Nazwisko: Vihed, Be Hiv, ??? najczęściej wzmiankowana w tajnych przekazach Pariasów jako Cadaramā Rahita

Miejsce urodzenia: Katedra Lewiatan 

Matka: Zaahirah, pomoc pokładowa, prawdopodobnie niewolnica

Ojciec: nieznany, analizy genetyczne nie wskazały na żadnego z zarejestrowanych członków załogi.


Prawdopodobnie całe swoje dzieciństwo spędziła w dolnym pokładzie Lewiatana, w izolacji - nie zna Horyzontu, nazwy poszczególnych systemów planetarnych czy samego Coriolisa to dla niej nowość.

Powód powstania tatuażu na plecach jest niejasny. 

Autor tatuażu: nieznany. Potencjalnie matka lub inna osoba przebywająca w tamtym otoczeniu, o której Marisa nie wspomina. Kunszt i precyzja tatuażu wskazują na mistrzowską robotę.

15-16 cykli temu Lewiatan uległ chwilowemu całościowemu wyłączeniu. Wszystkie mechanizmy na okręcie padły.

2 cykle temu Lewiatan ponownie uległ podobnej awarii. 

Od tamtego momentu wydaje się, że Zakon Pariasów delegował szereg misji poszukiwawczych - ich cel pozostaje oficjalnie nieznany. Najczęściej przybierają formę misji dyplomatycznych, ale zdarzają się też misje handlowe. Pariasi zaczynają zlecać poszukiwania łowcom nagród spoza układu Zalos.


Informacje na temat ojca:

Marisa w trakcie różnych przesłuchań wspomina o ojcu - twierdzi, że jest w pobliżu, i że dotrzymuje jej towarzystwa. 

Urojona obecność - jak wskazują badania - wpływa na nią kojąco.

Nigdy nie udowodniła materialnej obecności ojca. Nie wyjawiła jego imienia, chyba, że jego imię to Ojciec. 


Przybycie na stację Coriolis:

Brak Marisy w oficjalnych meldunkach - data przybycia na Coriolis nieznana; prawdopodobnie została przemycona. 

Wprowadzona na stację prawdopodobnie przez jakiś nieoznaczony właz w Kazamacie. 

Wątpliwe, by odpowiadało za to Lakshmi Pharmaceuticals. 

Analitycy obstawiają jakąś grupę dysydentów z Zalos-B. Komórki “heretyków” rozlokowane są w wielu układach Trzeciego Horyzontu, ale ich lokalizacja w tak krótkim czasie jest niemożliwa i niebezpieczna.

***


Drefusol Amadi obiecał również, że przygotuje dla Bohaterów listę zleceń, gdyby byli zainteresowani zarobieniem dodatkowych birrów. Więcej nic szczególnego się nie wydarzyło. Bohaterowie wrócili na statek, oczekując na informację o dacie spotkania z gubernatorem.

czwartek, 13 marca 2025

[DiS] Lepidoptera i dzicy naukowcy

 Sesja live rozegrana 14 kwietnia 2024 r.


W ramach zorganizowanej akcji Głowy Pełnej Przygód wziąłem udział w knajpianej sesji w Death in Space.


Wystąpili:

Naoto - hipochondryk i miłośnik roślin;

Cash - pragmatyczny i pełen wszczepów;

Ichiro - kapitan statku Baobab, solpod pełniący funkcję czołgu;

Ezra - android, niegdyś górnik asteroid.


Zadanie było takie: zadokować przy wielkim okręcie transportowym Oleander i odebrać stamtąd przesyłkę, a następnie dostarczyć ją do placówki badawczej na planecie Lepidoptera. Odebrać ją miała dr Miraia. Proste. Nie mniej już z oddali było widać, że Oleander jest atakowany. Toczyła się jakaś bitwa kosmiczna, w wyniku której zarówno transportowiec, jak i statek agresorów uległy zniszczeniu.

Bohaterowie wkroczyli na wrak transportowca, poszabrowali i dotarli do mostku kapitańskiego. W pobliżu martwej kapitan znaleźli skrzynkę, która - według infrawizji Naoto - zawierała w sobie jakieś fiolki z płynami. Nie udało się skrzynki otworzyć. 

Następnie drużyna wylądowała na Lepidopterze, gdzie spotkała się z dr Miraią. Wyjaśniła, że fiolki zawierały eksperymentalne ekstrakty potrzebne do rozwoju plantacji i upraw. To miało sens, bo Oleander należał do korporacji  Tenebris Food, a na samej, porośniętej dżunglą Lepidopterze były ogromne plantacje.

Następnie dr Miraia poprosiła Drużynę o przetransportowanie fiolek do nieodległej placówki badawczej, gdzie ich zawartość miała zostać poddana dalszej analityce. Ichiro spotkał w okolicy znajomego i pożyczył od niego miotacz ognia - miało to swoje uzasadnienie, ponieważ trzeba było przejść przez dżunglę, w której czaiły się niebezpieczne węże-pasożyty i jakieś gigantyczne roje mięsożernych much. Decyzja okazała się słuszna, bo zaatakował i wąż (schował się w ramieniu Casha) i muchy (spalone z połową dżungli miotaczem ognia).

Bohaterowie przybyli do drugiej placówki, gdzie powitano ich dość oschle. Ichiro, jako dowódca grupy, dość ostro rozmawiał chyba z szefem ochrony albo badaczy (nie pamiętam), który nazywał się Mateo. Ponieważ Cash miał w sobie robaka, poprosił o pomoc i kazano udać mu się do innego pomieszczenia.

To był generalnie bardzo zły pomysł, bo lekarz w środku w tamtym momencie zaciągnął się jakimś proszkiem. Poza tym miał pomarańczowe oczy i spiłowane zęby. Lekarz rzucił się na Casha, który zdołał go odstrzelić. 

Strzały zaalarmowały resztę grupy, która zawróciła, by pomóc koledze. Wówczas natknęli się na grupę kolejnych czterech nieco szalonych lekarzy, których nie sposób było wyminąć. Rzucili się z tymi swoimi zębami no i tak: Ichiro w ciężkim pancerzu i z miotaczem ognia radził sobie z nimi całkiem nieźle. Naoto i Ezra w końcu padli martwi rozszarpani lub spaleni. Cash, wcześniej uwięziony w gabinecie, w końcu się wydostał i pomógł zakończyć walkę. Finalnie Ichiro i Cash zdołali znaleźć jakiś inny statek kosmiczny i odlecieć nim z powierzchni Lepidoptery. Z zarobku raczej nici.

Wydaje się, że jest potencjał na kontynuację tej przygody, bo tajemnica dzikich naukowców nie została rozwiązana. Być może, wedle tego, co mówił Mistrz Gry, moglibyśmy spotkać się w czerwcu, by rozegrać kontynuację.

poniedziałek, 10 marca 2025

Rzut oka na Mausrittera

Napisałem to w 2022 roku.

Na Pyrkonie 2022, gdy Gzuby już odpowiednio dobrze weszły, udałem się w szaloną pielgrzymkę pomiędzy niezliczonymi stanowiskami wystawców. W ten oto sposób trafiłem tam, gdzie znaleźć można było Stinger Press i Alis.games - miałem możliwość oburzyć się, że jeszcze nie dostałem Iglicy (zapomniawszy, że wykupiłem tylko jedną przesyłkę), a następnie kupić trochę fantów. W tym Mausrittera, o którym dzisiaj ma być mowa. 

Dawno temu napisałem taki tekst, że chciałbym zagrać w Mouseguard, bo idea grania myszkami bardzo mi się podobała: inna skala świata przedstawionego, fajne pomysły wynikające z antropomorfizacji zwierząt, zabawy z nazewnictwem i tak dalej. Później miałem okazję w tego Mouseguarda zagrać i o ile historia bardzo mi sie podobała, tak mechanicznie gra okazała się dla mnie koszmarem. Mausritter wtedy już chyba był wydany, wpisywał się w OSRowy nurt, którym jako RPGowa owca się podjarałem. Mausritter był o myszach, był o wiele prostszy, ale powtarzałem sobie, że to niepoważne wydawać około 50 zeta za broszurę. No więc gra czekała na nabycie, aż będę odpowiednio pijany, co nastąpiło na Pyrkonie.

Nim impreza się skończyła, książeczka była przeczytana. 


Co definiuje Mysz?

Lubię małe gry, bo nie trzeba się, za przeproszeniem, srać z detalami, które często nie mają szansy nawet się na sesji pojawić. Tutaj Mysz określona jest przez trzy atrybuty: Siłę Fizyczną, Zręczność i Siłę Woli. 

Następnie, poza losowaniem punktów żyćka i Pestek (waluty), sprawdzamy doświadczenie Zawodowe Myszy, co od razu określa nam, jakie przedmioty mamy w ekwipunku. Bo tutaj, tak jak w Knave, to posiadany ekwipunek konstytuuje specjalizację Bohatera. No i tutaj ujawnia się ten cały urok innej skali. Gracze bowiem będą musieli kombinować mając do dyspozycji małe lusterko i gwizdek, albo haczyk, szpulkę nici. Podoba mi się to, że za ciężką zbroję robi wycięty naparstek, a za tarczę guzik. No urocze to jest i nikt mi nie powie, że nie!

W każdym razie Myszkę tworzymy bardzo szybko, co w dobie ograniczonych zasobów czasowych jest na wagę złota. Mamy esencję, reszta wychodzi w grze, a i tak nie ma potrzeby się tym szczególnie zajmować, bo jak to w OSRach, postradać Bohatera jest bardzo łatwo.


Co definiuje Mausrittera?

Zasad jest mało. Mały, ale wariat, jak to mówią: szybkie są, proste są, nie przytłaczają. Rdzeń mechaniki znamy doskonale nawet bez czytania podręcznika: gdy sytuacja jest niepewna i potrzeba testu, rzucamy k20 i wynik musi być niższy od wskazanego mysiego atrybutu. W sytuacji kontrolowanej lub wyjątkowo niepewnej stosujemy ułatwienie bądź utrudnienie, rzut 2k20 i wybieramy lepszy lub gorszy wynik.

No chyba, że dochodzi do walki. Wtedy nie rzucamy k20, a odpowiednią kością obrażeń. Żadnych rzutów na trafienie, bo wszystkie ataki trafiają. Pytanie tylko, jak mocno. To po pierwsze nadaje odpowiedniego charakteru konfrontacjom na poziomie myszy: walka jest śmiertelna, a zasady nie wspierają heroicznych, frontalnych ataków. Po drugie, „dobry plan nie wymaga rzucania kośćmi”, co wprost odwołuje się do OSRowego założenia, że problemy rozwiązujemy pomyślunkiem Gracza.

Następnie, tak jak powiedziano wcześniej, to ekwipunek definiuje specjalizację postaci. Miejsce jest ograniczone, co z resztą fajnie odzwierciedla karta postaci i „sloty”, na których można kłaść odpowiednie karteczki reprezentujące elementy ekwipunku. W każdym razie, jeśli chcesz walczyć, nosisz broń i zbroję. Jeśli chcesz czarować, musisz nosić w ekwipunku odpowiednie tabliczki z zapisanymi czarami.

W grze występują także tak zwane Stany. Bo otrzymywanie obrażeń to jedno, ale Stany, takie jak „Głodna”, „Ranna” itp. fajnie odzwierciedlają pogarszający się stan Myszki. Jak? Stan musisz wsadzić do ekwipunku, także im bardziej uszkodzony jest nasz Bohater, tym mniej dobra jest w stanie ze sobą nosić.


Co robi Mistrz Gry?

Jak każda dobra gra wpisująca się w staroszkolny nurt, Mausritter dostarcza Mistrzowi Gry dość narzędzi, by przygotować małego sandboxa. I cholernie mi się ta część podręcznika podoba, bo: 

1) jasno prezentuje główne pryncypia gry;

2) przedstawia szereg zwierząt innych gatunków, które możemy napotkać w grze - te są dość archetypiczne, tak wiec Sowy pragną mądrości, a Szczury i Koty to gnoje;

3) krok po kroku prowadzi przez proces tworzenia własnego sandobxa, oferując wskazówki oraz potrzebne tabele, dzięki którym eksplorowany obszar tętni życiem;

4) zawiera przykładową piaskownicę oraz loszek praktycznie gotowe do rozegrania. 

Jest tu w zasadzie wszystko, czego potrzebujemy, żeby machnąć fajną przygodę z perspektywy Myszy. Po lekturze nie mam poczucia niedosytu, bo albo wynika to z braku jakichkolwiek oczekiwań (w tym wieku im mniej oczekiwań, tym mniej rozczarowań), albo faktycznie udało się wcisnąć w tę broszurę to, co istotne. Bez lania wody i klimaciarstwa, bez pieprzenia. I to mi się podoba. Na pewno przyjdzie moment, gdy będę chciał Mausrittera poprowadzić, choćby dla jakiegoś zestawienia z Mouseguardem - mechanicznie wiadomo co wygrywa, a co do potencjału na opowiedzenie ciekawych historii, to się dopiero okaże.

czwartek, 6 marca 2025

[Coriolis] Amir i Marisa

Sesja online rozegrana 12 kwietnia 2024 r.


Po prawie miesięcznej przerwie ponownie siadamy do gry! Wydarzenia z tej sesji są bezpośrednią kontynuacją poprzedniej przygody - Bohaterowie oczyścili ze „szczurów” podejrzane laboratorium mieszczące się przy Placu Ozonowym i przyszedł czas, by je opuścić wraz z tymi, którzy przeżyli. 


Wystąpili:

Hasim Almasi - datajinn z Miry;

Handar - pilot z Miry;

Dara - humanid Xingheri z Lubau;

Mona - mechanik z Zalos.


Cała sesja była praktycznie rozmową i planowaniem. Niewiele było akcji i okazało się, że Graczom taka przegadana gra odpowiada. W zasadzie, było to pełne ciekawych dialogów spotkanie oparte na planach i przypuszczeniach. 

Najpierw jednak Bohaterowie dowiedzieli się czegoś o napotkanym w laboratorium chłopaku i dziewczynie. Chłopak okazał się być Amirem Dargosianem, synem obecnego gubernatora Coriolisa, który wiódł dość burzliwe życie bogatego playboya. Amir często podróżował wzbudzając zainteresowanie mediów, ale któregoś dnia zniknął, a media stopniowo przestały się nim interesować. Okazało się, że został uprowadzony i cały czas był pod nosem wszystkich zainteresowanych. Problem polegał na tym, że w efekcie eksperymentów Lakshmi Pharmaceuticals, Amir nie przypomina już w pełni przystojnego młodego mężczyzny: jego twarz nieco się wydłużyła i zaczęła nabierać bardziej szczurzych cech.

Dziewczyna natomiast to Marisa. Jej akcent zdradzał pochodzenie zalosiańskie, była więc krajanką Mony. Jej historia była natomiast niejasna: najlepiej pamiętała ciemność i głos w tej ciemności. Głos kogoś, kogo nazywała Ojcem. Ten głos zapewniał jej towarzystwo. Bohaterowie dostrzegli na jej plecach (a później potwierdziła to analiza medyczna przeprowadzona przez HALa) tatuaż będący mapą wielkiego okrętu-katedry Zakonu Pariasów zwanego Lewiatanem. Dziewczyna najwyraźniej była też przez fanatyków z Zalos poszukiwana. Nic dziwnego, zważywszy, jak zazdrośnie Zakon strzeże swoich tajemnic.

Handar i nieco naruszona Mona wyszli z laboratorium, gdzie czekał na nich administrator. Trzeba go było odciągnąć, by nie zauważył wyprowadzanej dwójki dzieciaków. Poszli więc na Plac, usiedli przy jednym ze stolików jakiejś knajpki i tam podpisali wszystkie papiery, zarabiając za wykonanie pracy 3000 birrów. Wówczas też Mona zauważyła posępny pochód czarnych mnichów, zaloskich Samarytanów, pośród których na grav-lektyce poruszał się Sur-Ghal Vandar, jego ekscelencja, ambasador, który wizytował szpitale i kaplice należące do Pariasów. Mona miała flashbacki, bo pochodzi z Zalos-B i przypomniała sobie, jak ojciec kazał jej uciekać na lądowisko, skąd zabrał ją opłacony kapitan-przemytnik Zinah.

Tymczasem Dara i Hasim przeprowadzali przez tłum Amira i Marisę. Również musieli wyminąć posępny pochód, ale było to dość łatwe. Udali się do kolejki, którą następnie przemieścili się do Portu Neoptra, gdzie zadokowany był Zefir. 

Wszyscy spotkali się na pokładzie Zefira, gdzie długo debatowali nad tym, co zrobić. Czy i jak skontaktować się z gubernatorem, czy oddać mu syna i jakie będzie to miało konsekwencje? Co zrobić z Marisą? Bohaterowie postanowili umówić spotkanie ze swoim patronem, Drefusolem Amadim.

Bohaterów postanowił odwiedzić także Hamdi Iqbal, którego wyciągnęli z Lubau. Nie mieli jednak szczególnego nastroju na prowadzenie długich towarzyskich rozmów, nie chcieli też ujawniać, że mają gości, dlatego Hasim ukrył ich w kajucie. Niepocieszony Hamdi opuścił pokład i zajął się swoimi sprawami.

czwartek, 27 lutego 2025

[L5K] Siła poezji

 Sesja online rozegrana 9 kwietnia 2024 r.

W końcu, po prawie dwóch miesiącach przerwy, udało nam się kontynuować przygodę. Nie spieszymy się, ale ta przerwa była odczuwalna. Brakowało mi Rokuganu. 


Wystąpili:

Hida Shizuru - bushi z Klanu Kraba.

Mirumoto Takashi - bushi z Klanu Smoka.

Ikoma Yushin - bushi z Klanu Lwa.


Wydarzenia na tej sesji były bezpośrednią kontynuacją tego, co wydarzyło się poprzednio. Ponieważ Bohaterowie upolowali wielką, tłustą lochę, szkoda było marnować to mięso. Zorganizowano zatem wielką ucztę z ogniskiem - działo się to nieopodal karczmy, toteż jej obsługa zajmowała się dbaniem o gości. Miejscowi również mieli prawo skorzystać z okazji i nieopodal przygotowano stoły dla prostaczków.

Cała sesja rozegrała się praktycznie przy ognisku. 

Przede wszystkim widać było narastające emocje. Kakita Riku i Fuji-no-Kanporo siedzieli po obu stronach ogniska i widać było, że samurai-ko Klanu Żurawia gardzi przedstawicielem pomniejszego klanu. Hida Shizuru wykorzystała ten moment wzburzenia i osamotnienia Modliszki i dosiadła się do niego. Było to dość zrozumiałe ze względu na sytuację polityczną Rokuganu, dramatyczną sytuację Klanu Kraba i wspólne korzenie Krabów z Modliszkami. Zdawało się, że zarysowuje się tam nić porozumienia.

Tymczasem Mirumoto Takashi dosiadł się do Kakity Riku. Dziewczyna była zestresowana i smutna, trudno jej było ukryć uczucia. Smok zdawał się rozumieć i współczuć jej, bo oczekiwania jakie jej postawiono były faktycznie ogromne. Była prymuską, uczennicą Kakity Toshimoko, a znajdowała się na ostatniej pozycji w rankingu. Była to fajna dyskusja pełna przenośni i tego, jak oba Klany podchodzą do kwestii idealnego cięcia.

Tymczasem Ikoma Yushin pielęgnował w sobie rywalizacyjnego ducha (dotychczas chyba dość dobrze skrywanego) i wątpiąc w prawdziwe umiejętności Kakity Riku, skomponował i wygłosił przy ognisku haiku. Było ładne, dobre warsztatowo, a do tego niosło skrytą wiadomość uderzającą właśnie w Kakitę Riku. Ona to zrozumiała. Inni wokół ogniska - nie. Emocje mocno uderzyły jej do głowy. Dziewczyna była w potrzasku - według zasad była Compromised i zdecydowałem się na Unmasking. Zaatakowała bardzo niegrzecznie Fujiego-no-Kanporo i w wyniku manipulacji (podsycania Ikomy) dwoje młodych samurajów zdecydowało się pojedynkować.

Wzburzony Fuji-no-Kanporo ruszył w ciemności nad rzekę. Kakita Riku wróciła do karczmy najpierw się przebrać - udała się tam z Mirumoto, który niechcący dostrzegł ją w chwili zmiany ubrań na bardziej odpowiednie do walki. Hida Shizuru ruszyła za Modliszką, wkrótce dołączył również Ikoma. Ale co najważniejsze, służka z karczmy, widząc znikającego Fujiego w ciemności, również ruszyła za nim. Wówczas okazało się, że była to cały czas Bayushi Himari, opiekunka konkurencyjnej drużyny.

Fuji-no-Kanporo wyzywał i atakował z wściekłością powietrze, gdy z wody wyłoniła się postać. Był to Daidoji Osuke, opiekun Bohaterów, który tylko czekał na ten moment. Chwycił Modliszkę za szyję i przystawił mu tanto do brzucha. Wysyczał, że dwa lata wcześniej - gdy w Rokugan uderzyło wielkie tsunami - załoga statku Kanporo mogła uratować dzieci uwięzione na skałach, ale tego nie zrobiła. Daidoji Osuke stracił wtedy syna, a jego gra, cała ceremonia gempukku była po to, by dopaść Fujiego-no-Kanporo. Ikoma Yushin i Bayushi Himari próbowali przemówić samurajowi do rozsądku, by dał Modliszce żyć. Samurai-ko z Klanu Skorpiona powiedziała ponadto, że Modliszka musi przeżyć, bo taki jest interes Rokuganu.

Zakończyliśmy sesję w chwili, gdy Daidoji Osuke zaciska zęby, trzymając w powietrzu za szyję Fujiego-no-Kanporo. Jaką podejmie decyzję?

czwartek, 20 lutego 2025

[DiS] Lliad i grzyby (znowu)

Sesja online rozegrana 5 kwietnia 2024 r.

Ostatnio sporo sesji zostało odwołanych, więc próbując zaspokoić niedosyt, udało mi się zorganizować sesję z doskoku w Death in Space. Tak, dla zabawy, żeby przypomnieć sobie mechanikę, trochę poimprowizować, poszaleć. Wymyśliłem, na podstawie generatorów, zlecenie, polosowałem różne hasła i na tej podstawie złożyłem niewielki moduł. Moduł, który, jak się okazało, może być materiałem na więcej niż jedną sesję, bo Gracze nie odwiedzili wszystkich miejsc na mapie.


Wystąpili:

Graat Sharpskin - stary model androida  - wiecznie neutralny;

Miszka - solpod - odrzuca wszelkie autorytety - chętnie rzuca się do akcji;

Rowa Cash - native machine - archeolog - hipochondryczka.


Zlecenie od korporacji Gallex było takie: polecieć na rozerwaną planetę Lliad do zniszczonej w czasie wojny placówki wydobywającej Kryształ i odzyskać z ruin ważny moduł SI, który niegdyś zarządzał logistyką i koordynował prace górników. Robota dobrze płatna, wydawało się, że nie ma haczyków. Czego zleceniodawca nie wiedział to fakt, że w okolicy (placówka znajdowała się w wielkim kraterze) żyła grupa dziwnych „ludzi”, kult Somnium. Somnium to grupa lunatykująca. Byli bierni, trochę jak lemingi. Ponadto na tym obszarze rosła gigantyczna kolonia fluorescenscyjnych, psionicznych grzybów, które jako zbiorowa jaźń potrafiły komunikować się z pobliskimi osobami w ich myślach. Generalnie był to ciągły jazgot, prowokacje, głupie żarty i przedrzeźnianie Bohaterów.

Na mapie znajdowały się następujące lokacje:

Budynek centralny, w którym mieściła się SI. Cały zainfekowany i chroniony przez grzyby, które również „przejęły” SI. 

Kompleks budynków H, U i J, które niegdyś pełniły funkcje administracyjne, sypialne, socjalne i magazynowe. Można było tam znaleźć różne ciekawe przedmioty, rewolwer, syntetycznego kotka o imieniu Furia (Rowa połączyła się z jednym komputerem, który określił kotka jako „Drapieżnika”) oraz wyłączony android Lenard-547. Lenard przybył tutaj w czasie wojny statkiem Walkiria jako najemnik, ale przeszedł na stronę górników i zwrócił się przeciwko kolegom z oddziału.

Wrak Walkirii: częściowo niedostępny. Była w nim uśpiona w kriokomorze Iwata Rower, piratka, obecnie wróg Lenarda-547. Bohaterowie przebudzili ją i pozyskali jako sojuszniczkę.

Labirynt pełen prowizorycznych chatek, w których mieszkali Somnium i ich liderka, Und Kalin. Tam też przetrzymywanych było troje żywych górników, którzy mieli zostać złożeni w ofierze tej nocy (był to kaprys znudzonych grzybów).

Kopalnia: czaiła się tam kwasowa bestia strzegąca odzieży ochronnej, dzięki której można było wejść do budynku SI bez narażania się na ataki grzybów (wybuchające purchawki). 


W toku eksploracji Bohaterowie zlokalizowali SI, odwiedzili budynek H, ale nie chcieli ryzykować, obawiając się drapieżnika o imieniu Furia. Rozważali powrót, żeby przebudzić Lenarda-547. Wcześniej jednak udali się do wraku Walkirii, gdzie trafili na Iwatę Rover, która była bardzo pomocna i chciała z nimi opuścić planetę, ale najpierw planowała rozwalić Lenarda. Tutaj, wydaje się, Bohaterowie popełnili błąd, bo pozwolili jej się odłączyć i załatwić swoje porachunki. Sami z kolei wkroczyli do budynku SI, częściowo chronieni przez nabytą przez Miszkę mutację (za każdym razem, gdy Bohaterowie grzybom grozili, istniało ryzyko nabycia Void Corruption, ale w jednym przypadku zadziałało to na korzyść Miszki. Za sprawą Corruption nabyła także dodatkowy rząd zębów). Wówczas grzyby zwróciły się przeciwko nim i rzuciły do walki także lunatykujących Somnium. W momencie wkraczania do budynku SI Somnium ruszyli z pochodem, by nieopodal złożyć w ofierze górników.

Doszło do walki: Graat walił ze znalezionego w Walkirii miotacza ognia i wycofywał się do statku Drużyny. Miszka i Rowa niosły moduł SI, ale w pobliżu statku musiały go odłożyć i włączyć się do walki. Do walki przyłączyła się również Iwata Rover, ale ona dbała przede wszystkim o własne bezpieczeństwo.

Efekt był taki, że Graat został rozszarpany w zasadzie na samym wejściu do statku. Upuścił miotacz ognia, co wywołało pożar. Następnie padła Rowa Cash, uzbrojona w elektromagnetyczną włócznię znalezioną na pokładzie Walkirii. W tym czasie Iwata Rover dostała się na pokład i odpaliła silniki. Została Miszka, która również padła i choć w tamtym momencie nie umarła (zdany ostateczny test BDY), była nieprzytomna. Statek o nazwie Centipede odleciał pilotowany przez najemniczkę Iwatę Rover, a cała Drużyna przepadła. Total Party Kill.

poniedziałek, 17 lutego 2025

Szybka refleksja po Deadlands: Reloaded

Wpis ukazał się pierwotnie na Facebooku 30 sierpnia 2023 r.


Po tej sesji Deadlands (Reloaded) naszedł mnie nieprędki refleks. Otóż w zeszłym roku miałem taki plan, żeby przypomnieć sobie Savage Worlds i stawiałem, że poprowadzę Deadlandsy. Plan zrealizowałem dopiero w tym roku i muszę powiedzieć, że doznałem ciekawego dysonansu: wspomnienia, wyobrażenia i oczekiwania trochę się rozjechały z doświadczeniem. 

No bo tak: dawno temu napisałem na blogu, że Savage Worlds darzę sporą sympatią: kilkanaście lat temu dzięki tej mechanice poprowadziłem świetną kampanię Midnighta - zdawało się wówczas, że wszystkim SW pasuje, że otwiera przed nami sporo drzwi. No tak było. Niesiony tym starym wspomnieniem powiedziałem: dobra, kurdebele, jednorazowy powrót, khe khe, będzie super.

Wziąłem więc podręcznik do Deadlandów, wziąłem podręcznik do Savage Worlds i się zaczęło. 

Z westernowego settingu pamiętałem praktycznie nic XD No to trzeba było sobie trochę przypomnieć. Jako człowiek leniwy uznałem dodatkowo, że nie mam czasu na wymyślanie własnej historii, więc oparłem się na opisie miasteczka Devil’s Backbone z dodatku Ghost Towns: przeczytałem, zrobiłem notatki, zapowiadało się względnie fajnie.

Trzeba też było Graczom zrobić postaci, więc skakałem między dwoma podręcznikami, wymyślałem, ale oczywiście potem okazało się, że nieco powierzchownie, bo z tym przypominaniem sobie zasad to wcale nie poszło mi tak dobrze, a w zasadzie to prawie wcale, nawet jeśli specyficznie deadlandowych zasad jest niewiele.

No ale jako tako przebrnąłem. Sesja, wydaje się, też poszła całkiem całkiem: Gracze mieli fajne pomysły, było dość brawurowo, wybuchowo i jeszcze morderczo. Rzecz w tym, że w sumie to cały ten wysiłek, chyba średnio się opłacił. Bo dobry tydzień zajęło mi przebicie się przez podręczniki. I w sumie to niewiele zapamiętałem. I te wyobrażenia sprzed ponad dekady mocno się rozjechały, bo po sesji nie byłem jakoś szczególnie rozochocony, nie było wiwatów i deklaracji kolejnych sesji Deadlands. I nie będzie, bo przypominanie sobie starych gier jest dla mnie tak zajebiście męczące, że aż boję się co będzie, jak jednak wymyślę sobie granie w Warhammera XD

czwartek, 13 lutego 2025

[Coriolis] Szczurołapy z Coriolisa

Sesja online rozegrana 15 marca 2024 r.


Sesja-przerywnik. Jednostrzał-lochotłuk. Bohaterowie wrócili na Coriolisa i szukając dodatkowego zarobku, odpowiedzieli na następujące ogłoszenie:


Administrator budynku Zahrat Alsahra w pobliżu Placu Ozonowego poszukuje wykonawcy do zlecenia: Deratyzacja po likwidacji nielegalnego laboratorium. Honorarium: 500 birrów od szczura. Oferujemy czasową licencję na broń palną na potrzeby realizacji zlecenia. 


Wystąpili:

Hasim Almasi - datajinn z Miry;

Handar - pilot z Miry;

Dara - humanid Xingheri z Lubau;

Mona - mechanik z Zalos.


Bohaterowie zadokowali w Porcie Neoptra. Mieli chwilę na odpoczynek. Przez kolejne kilka dni Hasim odwiedzał świątynie, Dara bywała na spotkaniach literackich, Handar włóczył się po knajpach, a Mona chwytała różnych dorywczych fuch w porcie. W końcu jednak przyjęli proste zlecenie: deratyzacja. Nie mogło przecież być w tym nic trudnego, prawda?

Gdy przybyli na miejsce, wprowadzający ich do piwnicy administrator przekazał parę podstawowych informacji:

Lokal piwniczny wynajmowany był przez firmę Lakshmi Pharmaceuticals. Firma zajmowała się opracowywaniem nowych leków na potrzeby kolonistów żyjących w trudnych klimatycznie i sanitarnie warunkach. Opracowywane leki miały wzmacniać odporność na niemal każdy rodzaj chorób i zakażeń. 

Firma przycięła jednak na wydatkach sanitarnych we własnym gnieździe i okazało się, że stan wynajmowanych pomieszczeń był w fatalnym stanie. Do tego stopnia, że ktoś, po zobaczeniu wyłażących z piwnicy szczurów, wezwał kontrolę sanitarną i w ten sposób z dnia na dzień laboratorium zostało zamknięte. Pracownicy zmyli się niemal natychmiast i nie ma z nimi kontaktu.

Nie ma prądu, bo został odcięty - firma nie uregulowała rachunków i właściciel budynku dopiero zamierza go uregulować. W środku używano też wspierająco niewielkich generatorów i baterii.


Przygoda była poniekąd klasycznym lochotłukiem. Przygotowałem mapę lokacji - pomieszczenia socjalne, sypialne, administrację, pokój analityczny i salę operacyjną. Założenie było takie, że Bohaterowie będą odkrywali różne pozostawione w pośpiechu drobiazgi składające się na historię toczącą się w firmie. Były nieprzyjemne notatki adresowane do nielubianej (i przez to smutnej) pracowniczki Yasminy, była ulotka przedstawiająca gubernatora Coriolisa i jego syna, były wiadomości głosowe zostawione na komputerze, które wskazywały, że pracownicy wiedzieli, że robią różne złe rzeczy. 

Pośród znalezionych notatek były m.in. te:


Niewysłany list:

Mamo, chyba popełniłam błąd zatrudniając się tutaj. LP miała być spełnieniem marzeń, a ledwo starcza mi na utrzymanie. Po to robiłam doktorat? Pracuję wśród szczurów, a na dodatek "koledzy" i "koleżanki" traktują mnie jak jakiegoś pariasa. Ostatnio wstawili moje rzeczy do klatki, a gdy chciałam je zabrać, to mnie w niej zamknęli. Nikt nie powiedział słowa. Nikt mnie tu nie lubi, mamo. Chcę do domu. Y.


Polecenie służbowe:

Dalal, skarbie, proszę upewnij się, że żeby dokumentacja młodego Dargosiana została całkowicie usunięta z baz danych. Od teraz, a właściwie od zawsze, to Pacjent NN. Wiesz, co by się stało, gdyby informacja wyszła na zewnątrz.

Z pozdrowieniami,

Ikram

Prezes Lakshmi Pharmaceuticals 

Spółka zależna Ganapuli Medical


To polecenie było szczególne, bo dowodziło, że firma ma coś wspólnego z rodziną Ganapuli, która wyrządziła rodzinie Hasima ogromną krzywde. Miał to być haczyk, by Gracz podjął działania w swoim osobistym wątku.


Notatka robocza A:

Nie mogę zrozumieć. Jakkolwiek byśmy nie modyfikowali genomu, depozytariusz nie zachowuje stabilności. W sensie, rada nadzorcza mówi, że to sukces, że możemy aplikować szczura w różnych proporcjach, ale co z tego, skoro nie można nad nim zapanować? Jaki z tego użytek? Mówią, że spokojnie, że potrzeba dalszych badań, ale żadna sekwencja nie pozwala zachować umysłu człowieka. Jakby wyparowywał. Szczurzał.


Notatka robocza B:

NN nam się wymyka. Umysłowo. Ikony pożrą nas żywcem za to, co robimy. Pierdolcie się, Lakshmi Gównoceuticals.


Notatka robocza C:

Yasmina zasugerowała, że powinniśmy wydać się w ręce Egzekutorów. Co za jędza. Jędza o słabej psychice. Emocje i sentymenty, co za bzdura. Nauka nie zna sentymentu. Nauka jest etycznie transgresyjna. Stawia granice dopiero po ich przekroczeniu.


Okazało się, że w laboratorium prowadzono nielegalne eksperymenty, łączono szczurzy genom z ludzkim, w dużym uproszczeniu. Do tego uprowadzono syna samego gubernatora Coriolisa, co firma próbowała ukryć. Gdy pracownicy się ulotnili, Amir Dargosian (syn gubernatora), teraz nieco zdziczały i oszalały, przemykał korytarzami i budził niepokój. On jednak tylko bronił terytorium i… jeszcze kogoś, młodej dziewczyny, Marisy. Kim ona była, nie wiadomo, bo zakończyliśmy sesję w chwili, gdy Bohaterowie usłyszeli, jak mówi po cichu poemat o szczurach.

Generalnie było trochę walki i zabijania wielkich, zmutowanych szczurów (o nie chodziło przeciez), odkrywania tajemnic, zabicie szczurzego super-mutanta, nim ten zdążył cokolwiek zrobić i zdradzić swoje intencje. Zarysowały się pewne nowe potencjalne wątki: ściganie rodziny Ganapuli przez Hasima, na przykład. Albo poszukiwanie pracowniczki o imieniu Yasmina. Ściganie reszty pracowników, którzy mieli pić drinki na Dabaranie.


Uważam, że sesja wyszła tak sobie. Nie było emocji, walki nudne jak zawsze, trochę śmieszkowania i destabilizowania płynności sesji. Atutem natomiast było to, że przygotowałem sporo handoutów. Pierwszy raz od bardzo, bardzo dawna. Były notatki, były obrazy (generowane przez AI) oraz nagrania głosowe (również mówione przez AI), które w jakiś sposób urozmaicały poznawanie historii Lakshmi Pharmaceuticals.

czwartek, 6 lutego 2025

[Coriolis] Zamknięcie śledztwa w Mehrabi

Sesja online rozegrana 1 marca 2024 r.


Po przerwie udało nam się w końcu wrócić do Coriolisa i rozegrać ostatnie sceny zamykające epizod na Lubau.


Wystąpili:

Hasim Almasi - datajinn z Miry;

Handar - pilot z Miry;

Dara - humanid Xingheri z Lubau;

Mona - mechanik z Zalos.


Hasim musiał pilnie przejść operację w miejskim szpitalu w Mehrabi. Został tam dostarczony Zefirem, z naruszeniem wszelkich protokołów. Poza nim Bohaterowie podrzucili też poparzoną złodziejkę, Bayit - ona również wymagała pomocy lekarskiej. Po wysadzeniu wszystkich, Handar odleciał w stronę lotniska, by następnie dotrzeć ponownie do szpitala konwencjonalnymi środkami transportu.

Mniej więcej wraz z Handarem, do szpitala przybył szarif Wazir, który rozpoczął dochodzenie w sprawie katastrofy budowlanej (Layla III) i naruszenia protokołów bezpieczeństwa przez statek powietrzny klasy Skarabeusz (chyba?). Zamierzał przesłuchać Bohaterów w sali, gdzie leżał Hasim, do którego powoli docierały pierwsze bodźce wraz ze słabnącym działaniem narkozy.

Ta rozmowa wcale nie przebiegała dobrze. Dara bardzo szybko wysypała się, że Drużyna faktycznie była w budynku. Pojawiły się nieścisłości, czy przebywali na parterze, czy na górze, a to miało znaczenie, bo analizy przelotu Zefira wskazywały na obecność kogoś na samym niemal szczycie. Nie mniej udało się jakoś szarifa utrzymać na dystans, choć to było tylko kwestią czasu, żeby zebrał dość materiałów na niekorzyść Drużyny. Zapowiedział również, że zamierza porozmawiać także z poparzoną kobietą, złodziejką Bayit, z którą Bohaterowie też mieli do czynienia, a która z całą pewnością - z uwagi na dobro swoich dzieci - wyśpiewa absolutnie wszystko.

Gdzieś w tym momencie do pokoju Hasima, gdzie przebywali praktycznie wszyscy poza Moną wcinającą na korytarzu daktyle, wszedł lekarz, który po oględzinach wystawił rachunek za usługi medyczne: 8,000 birrów. Kupa kasy, zważywszy, że Bohaterowie w tamtym momencie byli praktycznie bez pieniędzy. Jednak co ważniejsze, lekarz skojarzył nazwisko pacjenta. Następnie wyjął z kieszeni niewielki amulet z bakelitu, na którym widniał podpis jego twórcy: to była matka Hasima. Lekarz natomiast nazywał się XXX Ganapuli (nie pamiętam imienia) - to musiał być członek rodziny, która odpowiadała za ostateczne zniszczenie i upadek finansowy rodziny Hasima Almasiego. Hasim jednak - mimo iż przysiągł ścigać odpowiedzialnych za jego krzywdę - zdawał się milczeć. 

Bohaterowie spotkali się też z generał Jimlaki Yahudd, która wypłaciła im 10,000 birrów honorarium za wykrycie sprawcy i jego śmierć. Firma Industrial Algebra otrzymała wszelkie dowody na to, że za śmierć Huminy Ghabi odpowiadał szalony fanatyk, a wszelkie informacje na temat rzekomej zbuntowanej zaawansowanej sztucznej inteligencji można było uznać za bajki.

Do Drużyny dołączył dochodzący do siebie Hamdi Iqbal, za którym przecież przylecieli tutaj na początku. Wszyscy razem, po opłaceniu rachunku za pobyt w szpitalu, odlecieli w kierunku stacji Coriolis. Po drodze Bohaterowie ustalili, że podłączą do pokładowej SI ostatnie filakterium, które pozostało po Łazarzu II. Co złego mogło się stać?

Patron Bohaterów, Drefusol Amadi, również wypłacił im honorarium za dostarczenie żywego (choć poobijanego, delikatnie mówiąc) uzdolnionego dziennikarza. Handi Iqbal obiecał Bohaterom, że usłyszy o nich cały Trzeci Horyzont. Bohaterowie mieli teraz chwilę czasu, by wypocząć i rozejrzeć za kolejnymi zleceniami. 

poniedziałek, 3 lutego 2025

Refleksje po Cieniu Władcy Demonów

Za mną kampania Cienia Władcy Demonów. Mam dużo chaotycznych myśli na temat tego wszystkiego, co się wydarzyło. Postaram się je tutaj zebrać, ale zacznę od wrażeń najważniejszych!


Cień Władcy Demonów wylądował w czołówce moich ulubionych gier. Jest ku temu kilka przyczyn.


Po pierwsze, zasady gry okazały się łatwe. Początkowo, jak pamiętam, miałem pewne zgrzyty, czułem się drewnianie, te walki były jakieś drętwe, nawet jak na moje ograniczone możliwości. Nie mniej z czasem zacząłem uczyć się pewnej elastyczności. Gra, moim zdaniem, dość dobrze toleruje tak zwane „rulings” i nie narusza rdzenia doświadczeń. Wydaje mi się zatem, że im dłużej kampania trwała, tym dynamiczniej się sprawy na sesjach miały. Mechanika jest szybka, jest prosta, a dla mnie - durnia - to bardzo ważne.

Ta prostota nie czyni gry prymitywnej. Najlepiej to widać przy możliwościach tworzenia postaci i ich rozwoju. Ścieżek tegoż rozwoju jest mnóstwo i daje to naprawdę wiele okazji do stworzenia wyjątkowej, niepowtarzalnej postaci. Bohaterowie moich Graczy tacy właśnie byli: tworzyli ciekawą zbieraninę różnych osobowości i specjalizacji. Podejrzewam, że można spędzić lata na grze różnymi postaciami i stale wpadać na nowe „buildy”, co musi być niezwykle ciekawym doświadczeniem.

Po drugie, świat przedstawiony jest do bólu pojemny i „porzucony” w zarysie przez Pana Autora. Od początku starałem się dość odważnie podchodzić do tematu i mimo treści z suplementów, nie bać się robić rzeczy po swojemu. Mam do tego wrażenie, że dzięki temu doszło do jakiegoś przełamania i będę sobie lepiej radził z „podpalaniem” światów w innych grach, z robieniem rzeczy po swojemu.


Fabuła

Bohaterowie zaczęli tradycyjnie w karczmie. Wziąłem jakąś przygodę dla początkujących - karczma była szturmowana przez grupę nieumarłych. Nieopodal karczmy była lokacja do eksploracji i odkrycia tajemnicy, ale Bohaterowie generalnie bardzo szybko zdecydowali salwować się ucieczką. W ten oto sposób trafili do Sześciogrodu.

Ich prawdziwa przygoda zaczyna się od przyjęcia zlecenia od Lotty Flores, właścicielki karczmy: jej brat zmarł jakiś czas temu, a strasznie był podniecony nowym bóstwem: Duvią Rozdzielaczem. Bohaterowie mieli sprawdzić co to za kult. I sprawdzili. I Duvię pokonali. Lotta stała się dość istotnym BNem, a jej karczma „bazą” Bohaterów. 

Prawdziwa oś kampanii dotyczyła jednak nadciągającego z północy Krwawnika - orczego wodza, który wraz ze swoją wielką grupą służył na Pustkowiach i bronił Imperium. Ale wraz z buntem orków, Krwawnik też porzucił w końcu los wojownika-niewolnika. Najważniejszym jednak dla niego impulsem było dorwanie niejakiego Młota, jego przybocznego, który skradł Krwawnikowi ukochaną broń. Bohaterowie zatem dość długo poszukiwali Młota, uznając go za kogoś złego. Potem mogli się z nim sprzymierzyć, ale gdy w końcu go spotkali, był złamanym więźniem w lochu opętanego przez demona kapłana Nowego Boga (Marasha XII). Bohaterowie porzucili Młota.

Krwawnik, o którym tyle było mowy, w końcu przybył do miasta. Bohaterowie byli już dość znani, zwrócili jego uwagę, mogli z nim porozmawiać. Krwawnik chciał ich u swego boku - oferował sporo władzy, chwałę i tak dalej. I zapowiadało się, że Drużyna się z nim sprzymierzy. Dość nagle jednak Bohaterowie podjęli inną decyzję i Krwawnik zaczął na nich polować.

Drużyna zaczęła zbierać siły, by odbić Sześciogród z rąk Krwawnika i finalnie doszło do wielkiej bitwy, w trakcie której Krwawnik zginął.

To w dużym skrócie. Były wątki poboczne, jak polowanie na demona, który opanował Marasha XII, były wątki osobiste - historia smutnej miłości Peg, historia poszukiwania tożsamości przez Banifellera. Było też kilku Bohaterów, którzy pojawili się epizodycznie: chochlik Szpas i wygadany młokos Pox. Szczegóły wydarzeń zawarte są w opisach poszczególnych sesji.


Trudności 

Powiem szczerze, że początkowo nie tak wyobrażałem sobie tę kampanię. Sądziłem, że będzie to raczej coś zbliżonego do OSRowego penetrowania lochów, lokacji z mapami, gdzie w poszczególnych komnatach będą czekały pułapki, potwory i skarby. Myślałem, że Bohaterowie będą podróżować, że przeczeszą sporą część choćby Północnych Rubieży. Okazało się jednak, że zdecydowaną większość czasu spędziliśmy w Sześciogrodzie.

I tutaj mam do siebie jeden poważny zarzut: chyba to do mnie nie docierało, to zakotwiczenie w Sześciogrodzie. I dotarło zbyt późno. W konsekwencji miasto sprawiało wrażenie martwego i bezpłciowego. Poza dosłownie kilkoma BNami, reszta to byli anonimowi mieszkańcy, szara masa, która dość słabo reagowała na decyzje Bohaterów. Krzyczący, spanikowani ludzie byli tłem i nie czułem sam tej psychozy i strachu przed nadciągającym do miasta Krwawnikiem.

Podobnie było z lokacjami - było ich kilka, stworzyłem je na potrzeby poszczególnych sesji. Ale to nie dawało takiego wystarczającego vibe’u sandboxa. Bohaterowie znali tylko jedną karczmę, tylko jedną świątynię (w ogóle działalność innych kultów była niedostrzegalna), w ogóle nie zrobiłem nic fajnego z linią kolejową łączącą Kuźnię z Sześciogrodem. Nie było więc sklepów, nie było gburowatych kowali, nie było miejsc do toczenia takiego casualowego życia, wydawania pieniędzy (w ogóle tego nie śledziłem), robienia rzeczy niezwiązanych z główną linią fabularną. 

Mój Sześciogród, przyznaję, był bezpłciowy. Wysepki ciekawych miejsc nie wypełniły poczucia pustki i braku tożsamości. W przyszłości musiałbym przyłożyć do tego więcej uwagi.


Co dalej?

Historia o Peg, Banifellerze i Świętojebku została zakończona. Bohaterowie przeżyli, ale nie będą już głównym przedmiotem zainteresowania innych potencjalnych sesji w Cieniu Władcy Demonów. Ale stali się, moim zdaniem, ważną częścią świata przedstawionego i gdy kiedyś dalej będę prowadził CWD, na pewno zasłużą przynajmniej na wzmiankę. 

Chciałbym w przyszłości do gry wrócić - poprowadzić kampanię na pustynnych Pustkowiach i skutym lodem południu zamieszkanym przez Jotunów. Gdyby było jeszcze więcej okazji, to zainteresowałbym się samym Caecras i dziewięcioma miastami na wschodnim wybrzeżu Rul. Gracze wspominali, że kampania na ziemiach Pięknego Ludu również ich kusi. Gdyby zachować tempo naszej gry (sesja co dwa tygodnie, a mieliśmy ich około dwudziestu), to wychodzi prawie rok na jedną kampanię. Czyli, żeby zrealizować tylko te wymienione pomysły, potrzebowałbym pięciu lat. 

Póki co robię sobie od CWD przerwę. Obecnie stoję przed wyzwaniem prowadzenia dwóch wymagających gier: Coriolisa i Legendy Pięciu Kręgów. To moje priorytety na zbliżający się 2024 rok (słowa te zapisuję 27 listopada 2023 r.).


Jeszcze jedna myśl o mechanice

Mechanika CWD bardzo do mnie przemawia. Tak bardzo, że chyba rozwiązuje mój odwieczny dylemat: na jakiej mechanice zagrać kiedyś w Midnighta? Nie jestem fanem dedekowego wariantu, bo wydaje mi się zbyt skomplikowany i go nie rozumiem. A mechanika CWD zdaje się dobrze wpisywać w heroiczne dark fantasy. Jest bardziej śmiertelna (to zmienia troche punkt ciężkości, ale postaci na wysokich poziomach jednak dobrze sobie radzą). Całe mnóstwo tradycji magicznych i czarów również fajnie może pasować do poszczególnych heroicznych ścieżek. 

Także to jest obecnie mój typ: mechanika CWD w kampanii Midnighta. Takiej megakampanii, którą bardzo chciałbym poprowadzić, takiej o globalnym charakterze, wiecie. No, kiedyś. Kiedyś.