Pokazywanie postów oznaczonych etykietą The One Ring. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą The One Ring. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 4 maja 2023

[TOR] Smutek krasnoluda

Sesja online rozegrana 5 lipca 2022 r.


Drugie odejście do Jedynego Pierścienia. Bardzo z klasą, bo na Foundry, a także z fantastyczną ekipą. Przygodę opisuję skrótowo, bo dopadło mnie życie i raport przygotowuję kilka dni po grze.


Wystąpili:

Eraniela - Strażniczka z Północy (M.);

Finn - Barding (S.);

Sargon - uczony elf z Szarej Przystani (F.);

Herb - przaśny żartowniś z Bree (K.).


Bohaterowie gościli w Szarej Przystani w karczmie na koszt elfów. Któregoś razu przyszedł elfi posłaniec i zaprosił ich na spotkanie z samym Cirdanem, starym i potężnym elfem, a także jedynym elfem w Śródziemiu, który miał brodę. Ten na miejscu opowiedział, że przed murami miasta siedzi grupa krasnoludów - wyraźnie zasępionych, ale zbyt dumnych, by prosić o pomoc. Cirdan stwierdził, że ktoś z zewnątrz będzie miał większą szansę, by zaoferować pomoc w taki sposób, by krasnoludy nie poczuły się urażone. 

Grupa udała się na rozmowę z kilkoma flaszkami krasnoludzkiej gorzałki. Prym wiódł Finn, najbardziej wygadany i charyzmatyczny. Po jakimś czasie, gdy wszyscy byli zmiękczeni gorzałką, najstarszy krasnoludzki poseł opowiedział o swoim problemie: na północy w górach, gdzie mieszkało jego plemię, pojawiły się orkowie. Ale to nie byłoby aż takim problemem (wszak ich tępienie to normalna sprawa). Gorzej, że orkowie mieli ze sobą jakiś dziwny, przesycony mroczną magią bęben. Bęben, który dudnił każdej nocy i wysysał z krasnoludów jakąkolwiek wolę do życia. Niektórzy zdążyli nawet rzucić się w tej rozpaczy ze skał. Bohaterowie podjęli się zadania: zgłosili problem Cirdanowi, który miał zorganizować solidny oddział do przepędzenia orków. Sami Bohaterowie natomiast wyruszyli na miejsce, by przeprowadzić rekonesans.

Rozpoczęła się podróż. Zgodnie z mechaniką podzieliliśmy się zadaniami. Bohaterowie napotkali kilka przeszkód i na miejsce dotarli nieco zmęczeni, ale chyba bez większych problemów.

Zastana społeczność krasnoludów była w fatalnym stanie. Pierwszego wieczoru Herb oraz Finn zdołali podnieść morale grupy, ale to na wiele się nie zdało. Tymczasem Eraniela oraz Sargon niezależnie od siebie poszli w teren i oboje dość mocno odczuli nocne bębnienie - oni również wrócili smutni i bez woli do życia. Wszystkich także tej nocy nękały koszmary.

Następnego dnia rano Bohaterowie wyruszyli na rekonesans. Z rozmów z krasnoludami dowiedzieli się, że orkowie zaszyli się w opuszczonej krasnoludzkiej twierdzy, którą to próbowano bezskutecznie odbić. Twierdza składała się z wieży wtopionej w górskie skały. Od frontu dostępu bronił mur oraz dwie wieżyczki strażnicze. Bohaterowie dowiedzieli się o tajnym podziemnym przejściu z wieży strażniczej do głównej baszty.

Na miejscu trzeba się było skradać. W ciągu dnia niewiele orków krążyło po okolicy, a sami Bohaterowie praktycznie bez żadnych przeszkód dostali się do stróżówki, a następnie tunelem z zaskoczenia wkroczyli do głównej wieży. Tam rozpętała się krótka walka, po której Bohaterowie mogli wejść na wyższe kondygnacje, gdzie Finn i Eraniela znaleźli bęben. Bęben wykonany z ludzkich i krasnoludzkich skór, wypaczający umysły i stworzony przez jakiegoś złowrogiego czarnoksiężnika. Nim Herb i Sargon dotarli za nimi na miejsce, Finn zdążył wszystko podpalić. Rozpętał się wielki pożar, toteż trzeba było uciekać. 

Koniec końców Bohaterowie rozwiązali problem spaczonego bębna samodzielnie, a orki, które się rozpierzchły, miały zostać wkrótce wybite przez nadciągający oddział z Szarej Przystani.

czwartek, 2 marca 2023

[TOR] Wino, hobbici i śpiew

Sesja online rozegrana 3 czerwca 2022 r.


Zostałem zaproszony do jednostrzałowej sesji The One Ring. Nie to, żebym był wielkim fanem Władcy Pierścieni czy samego Tolkiena (fascynację tymże przeżywałem ze 20 lat temu, a po próbie ponownego przeczytania pierwszego tomu Władcy Pierścieni po prostu uznałem, że niektóre książki źle się starzeją), po prostu towarzystwo zapowiadało się, jak to zwykle u Rzucaj Nie Gadaj! bywa, znakomicie.


Wystąpili:

Śnieżynka z Longbottomów;

Longo z Longbottomów;

Stokrotka z Longbottomów;

Bungo z Hornblowerów;

Synt, krasnolud z krasnoludów.


Gdzieś w Shire, w Południowej Ćwiartce, żyli sobie Bohaterowie, kuzyni bliżsi lub dalsi - sami wiecie, jak to z hobbitami bywa. Zielone wzgórza bogate w fajkowe ziele, sielanka i powolne życie przepełnione posiłkami. No ale ostatnimi czasy w okolicy strasznie dużo gryzoni się zalęgło, a to stanowiło zagrożenie dla upraw ziela. Nie można było do tego dopuścić! By zapobiec katastrofie, Bohaterowie zostali wyznaczeni do zdobycia tzw. Pierdzącego Kamienia, który mieli pozyskać od krasnoluda Synta, który właśnie zmierzał do Shire ze skrzynią czerwonych butelek wypełnionych tajemniczym, rzekomo fantastycznym winem. 

Spotkanie nastąpiło gdzieś na drodze. Synt ciągnął upartego osiołka o imieniu Kamyk. Bohaterowie powiedzieli, jaki mają biznes, a krasnolud powiedział, że się spieszy, bo ma się spotkać z kimś, u kogo to wino ma zdeponować, poczekać 10 dni, a następnie wrócić. Wszyscy uznali, że właściwą osobą jest wujaszek Hugo, stary handlarz winem. Do niego się udali, a stary wujaszek polecił, by wziąć pięć butelek i rozdać się w przemyślany sposób wybranym klientom, którzy mogliby się w winie zakochać i rozbudzić nowy popyt na krasnoludzki trunek. W zamian za pomoc w tym zadaniu Synt miał załatwić Pierdzący Kamień, dzięki któremu można by przestraszyć gryzonie.

Bohaterowie udali się do Michel Delving, stolicy Shire, by tam podrzucić pierwszą butelkę. Przed nimi była długa droga, szczególnie że w najbliższych dniach trzeba było odwiedzić wiele innych miejsc. Po przybyciu na miejsce hobbici szukali właściwej osoby i sposobu na „tajemnicze” podrzucenie wina. Rozpytywali, kręcili się, aż w końcu znaleźli właściwy cel. Nim jednak zrealizowali swoje zadanie, trafili na jakiegoś złośliwego Proudfoota i to na niego spadła próba sprzedania wina. Proudfoot był wyjątkowo kapryśny. Do tego stopnia irytujący, że skosztował wina (mówił, że takie sobie), pokłócił się z Syntem, chciał go oblać błotem, ale nim to zrobił, Synt wraz z Longiem sami się wywrócili w kałuży. Sprowokowany Synt chciał się teraz bić z Longiem, doszło do przepychanki i krzyków, zlecieli się gapie i w ten sposób nieporadni hobbici nawet nie zauważyli, że ktoś ukradł im czerwone butelki z wózka. Co za zwrot akcji! Trzeba było wyśledzić złodziei i odzyskać skradzione dobra!

Udało się znaleźć trop i ruszyli w drogę. To musiał być wspomniany wcześniej Proudfoot uciekający na kucu. Ślady wskazywały, że później dołączyły do niego jeszcze trzy inne osoby na kucach. Po jakimś czasie Bohaterowie trafili na obozowisko, gdzie w palenisku czekały jeszcze ziemniaki w mundurkach (a wiadomo, że jak te się grzeją, to obozowicze tu wrócą!). Bohaterowie zjedli te ziemniaki, a w ich miejsce włożyli kamienie, żeby trochę napsocić. W końcu zjawili się poszukiwani hobbici - Proudfoot i trójka innych. Bohaterowie na nich wyskoczyli, krzyczeli, chcieli nastraszyć, ale nic z tego. 

W każdym razie konfrontacja przeistoczyła się z dziwną rozmowę. Obcy twierdzili, że ktoś sabotuje Shire, że od jakiegoś czasu pojawiają się tu i ówdzie tajemnicze czerwone butelki (te, które mieli wypromować Bohaterowie) i że są one przeklęte. Jak to, przeklęte? Wszyscy drapią się po głowach, o co chodzi. No i wtedy tamci hobbici wyjaśniają, że założyli Bractwo Czerwonej Butelki, mające stać na straży Shire, żeby inni hobbici przypadkiem nie pili tego krasnoludzkiego specyfiku, bo jest on niebezpieczny, bo organizmy ludu z Shire nie są przystosowane do tych jaskiniowych drożdży i po spożyciu takiego wina dostają po prostu sraczki. 

Bohaterowie długo dyskutowali z obcymi hobbitami. Trzeba było pamiętać o zdobyciu Pierdzącego Kamienia (obcy twierdzili, że wiedzą, gdzie taki jest, ale on był zbyt wielki, by go przetransportować do Południowej Ćwiartki).

Na tych rozmowach zakończyliśmy sesję, także szykuje się kontynuacja!