Drugie odejście do Jedynego Pierścienia. Bardzo z klasą, bo na Foundry, a także z fantastyczną ekipą. Przygodę opisuję skrótowo, bo dopadło mnie życie i raport przygotowuję kilka dni po grze.
Wystąpili:
Eraniela - Strażniczka z Północy (M.);
Finn - Barding (S.);
Sargon - uczony elf z Szarej Przystani (F.);
Herb - przaśny żartowniś z Bree (K.).
Bohaterowie gościli w Szarej Przystani w karczmie na koszt elfów. Któregoś razu przyszedł elfi posłaniec i zaprosił ich na spotkanie z samym Cirdanem, starym i potężnym elfem, a także jedynym elfem w Śródziemiu, który miał brodę. Ten na miejscu opowiedział, że przed murami miasta siedzi grupa krasnoludów - wyraźnie zasępionych, ale zbyt dumnych, by prosić o pomoc. Cirdan stwierdził, że ktoś z zewnątrz będzie miał większą szansę, by zaoferować pomoc w taki sposób, by krasnoludy nie poczuły się urażone.
Grupa udała się na rozmowę z kilkoma flaszkami krasnoludzkiej gorzałki. Prym wiódł Finn, najbardziej wygadany i charyzmatyczny. Po jakimś czasie, gdy wszyscy byli zmiękczeni gorzałką, najstarszy krasnoludzki poseł opowiedział o swoim problemie: na północy w górach, gdzie mieszkało jego plemię, pojawiły się orkowie. Ale to nie byłoby aż takim problemem (wszak ich tępienie to normalna sprawa). Gorzej, że orkowie mieli ze sobą jakiś dziwny, przesycony mroczną magią bęben. Bęben, który dudnił każdej nocy i wysysał z krasnoludów jakąkolwiek wolę do życia. Niektórzy zdążyli nawet rzucić się w tej rozpaczy ze skał. Bohaterowie podjęli się zadania: zgłosili problem Cirdanowi, który miał zorganizować solidny oddział do przepędzenia orków. Sami Bohaterowie natomiast wyruszyli na miejsce, by przeprowadzić rekonesans.
Rozpoczęła się podróż. Zgodnie z mechaniką podzieliliśmy się zadaniami. Bohaterowie napotkali kilka przeszkód i na miejsce dotarli nieco zmęczeni, ale chyba bez większych problemów.
Zastana społeczność krasnoludów była w fatalnym stanie. Pierwszego wieczoru Herb oraz Finn zdołali podnieść morale grupy, ale to na wiele się nie zdało. Tymczasem Eraniela oraz Sargon niezależnie od siebie poszli w teren i oboje dość mocno odczuli nocne bębnienie - oni również wrócili smutni i bez woli do życia. Wszystkich także tej nocy nękały koszmary.
Następnego dnia rano Bohaterowie wyruszyli na rekonesans. Z rozmów z krasnoludami dowiedzieli się, że orkowie zaszyli się w opuszczonej krasnoludzkiej twierdzy, którą to próbowano bezskutecznie odbić. Twierdza składała się z wieży wtopionej w górskie skały. Od frontu dostępu bronił mur oraz dwie wieżyczki strażnicze. Bohaterowie dowiedzieli się o tajnym podziemnym przejściu z wieży strażniczej do głównej baszty.
Na miejscu trzeba się było skradać. W ciągu dnia niewiele orków krążyło po okolicy, a sami Bohaterowie praktycznie bez żadnych przeszkód dostali się do stróżówki, a następnie tunelem z zaskoczenia wkroczyli do głównej wieży. Tam rozpętała się krótka walka, po której Bohaterowie mogli wejść na wyższe kondygnacje, gdzie Finn i Eraniela znaleźli bęben. Bęben wykonany z ludzkich i krasnoludzkich skór, wypaczający umysły i stworzony przez jakiegoś złowrogiego czarnoksiężnika. Nim Herb i Sargon dotarli za nimi na miejsce, Finn zdążył wszystko podpalić. Rozpętał się wielki pożar, toteż trzeba było uciekać.
Koniec końców Bohaterowie rozwiązali problem spaczonego bębna samodzielnie, a orki, które się rozpierzchły, miały zostać wkrótce wybite przez nadciągający oddział z Szarej Przystani.